Wakacje się kończą, a my nadal nie możemy w to uwierzyć. Były bardzo udane, ale zdecydowanie za krótkie. Pogoda nie zawsze dopisywała, ale za to humor tak. Po naszych przygodach i podbojach pozostaną wspomnienia i zdjęcia.
A oto niektóre z nich.
Zaraz po rozdaniu świadectw, spakowałyśmy walizki i wsiadłyśmy do pociągu. Niby był to ICC, ale jechał z Rzeszowa do Krakowa aż cztery godziny. Byłyśmy w wagonie nocnym, więc przygód miałyśmy sporo. Pokoiki są trzyosobowe, miały umywalkę lustro i uwaga uwaga kontakt :) Zmieścili w nim jeszcze trój piętrowe łóżko, półkę na walizki i haczyki na ubrania.Każda osoba dostała po rogaliku, buteleczce wody i zestawie higienicznym.
Mimo dwudziestogodzinnej podróży, mama Diany wyciągnęła nas od razu na powitanie z morzem. Byłyśmy zmęczone i brudne, a w głowie miałyśmy tylko miękkie łóżeczko i gorącą kąpiel, ale było warto.
Co jak co, ale morze mamy piękne:). Tylko, że zimne.
Spędziłyśmy kilkanaście dni w Kołobrzegu. Codziennie plaża, plaża i plaża. Miałyśmy dość po trzech dniach. Tak to jest, jak mamy lubią się opalać. Pogoda była na pięć. Tylko w jeden dzień padało. Niestety molo było zamknięte i strasznie się nudziłyśmy, aż do pewnej soboty. Przyjechał TVN:) Były darmowe waty cukrowe, frisbee i kilka razy wzięłyśmy udział w wyzwaniu smaku:)
Ćwiczyłyśmy z samą Anną Lewandowską. Poczułyśmy się sławne;P
Razem z nami przybyła uzdolniona plastycznie rodzinka i codziennie można było podziwiać ich prace.
Za to komórkę tak i powstało takie zdjęcie.
Po czterogodzinnej podróży dotarliśmy na wyspę Bornholm. Spędziłyśmy tam niezapomniane chwile.
Mieszkańcy wyspy są bardzo ekologiczni, więc często zamiast aut można było zobaczyć rowery. Razem z nami na promie jechała gromadka dzieci, która miała zamiar w cztery godziny przejechać całą wyspę. Udało im się:) Przy każdej drodze dla aut, znajduje się również ścieżka dla rowerów.
Drugim powodem, dla którego jest tam mało samochodów, to ceny. Naprawdę wysokie.
Na Bornholmie jest dużo zieleni, a lasy są pełne grzybów. Co ciekawe, sami mieszkańcy ich nie zbierają i nie jedzą. Jest ich pełno, jak po deszczu.
Od początku zwróciłyśmy uwagę na to, że jest bardzo czysto. Jak się okazało, do osób, których ogrody są w nieładzie,władza wysyła firmę sprzątającą, a potem wystawia rachunek.
Zdziwiłyśmy się, że nikt nie pobierał opłat za zwiedzanie zamku Hammershus. Miła odmiana. Niestety, za toalety już tak.
Jeżeli kiedykolwiek będziecie na wyspie, pamiętajcie, żeby kupić sobie lody. Nie żartuję. Zrobione są z 30% śmietany i są przepyszne. Zresztą cenę też mają z górnej półki- 15 złotych.
Przy Zamku Hammershus
Sama wyspa jest malutka, ale za to śliczniutka. Mieszkańcy mają małe, stare domki, ponieważ nie mogą, bez pozwolenia rozbudowywać się i przemalowywać budynków. Przy każdym domu znajduje się flaga- jeżeli jest szeroka oznacza to, że ktoś świętuje urodziny, albo, że teściowa wyjechała.:) Wąska oznacza żałobę.
Dla nas nowość, a dla Duńczyków codzienność- w oknach nie wieszają firanek. Zamiast nich mają lusterka na zewnętrznej ścianie. Zapytałyśmy się dlaczego, a odpowiedziano nam, że kochają podglądać sąsiadów. Dzięki temu ich życie jest ciekawsze:D
Mieszkańcy bardzo sobie ufają- w autach zostawiają kluczyki, a w sklepy samoobsługowe nikt nie pilnuje. Nawet jest kasa fiskalna pełna pieniędzy, żebyś mógł sobie wybrać resztę.
~~~~~~~~~~~~
W drugiej połowie wakacji, pojechałyśmy na Węgry. Tym razem każda osobno. Ja byłam w Sostofurdo, a Diana w Hajdúszoboszló.
Moja rodzinka, jako pasjonująca się zwierzętami, nie mogła nie odwiedzić pięknego ZOO. Szczerze, nigdy nie byłam w cudowniejszym miejscu. Samo ZOO jest podzielone na kontynenty. Przy wejściu każdy dostaje mapkę i idzie w wybranym kierunku.
W Zoo można spędzić spokojnie cały dzień.
Są tutaj restauracje i piękne toalety. Jeszcze ani razu nie załatwiałam się, patrząc na spokojnie pływające złote rybki. Relaksujące:)W Zoo można spędzić spokojnie cały dzień.
Skoro jest Kowalski, to gdzieś musi być również Julian:)
Nie szukaliśmy długo.
Dodatkową atrakcją jest to, że niektóre ptaki spacerują sobie po ścieżkach. Mój brat był zachwycony, kiedy na własne oczy mógł zobaczyć i pokarmić dziką kurę.
Za nieco ponad złotówkę jest możliwość wykupienia specjalnej karmy dla lam i możliwość nakarmienia łakomych zwierząt.
Za rok ma być otwarta nowa część Zoo, gdzie będą krokodyle i białe tygrysy syberyjskie. Jak na razie jest tylko jeden, ale już jest imponujący.
Po raz pierwszy widziałam kangury. Niezapomniane przeżycie.
Surykatki też nie były niczego sobie-czetry kopały, a jedna stała na czatach. Stwierdziliśmy, że próbują się wydostać z Zoo, ponieważ zdążyły już wykopać bardzo głęboki dół. Przy ogrodzeniu.
Kolejną atrakcją jest oceanarium. Duży plus- nie trzeba było za nie dodatkowo płacić.
Byłam przerażona, kiedy puścili muzykę ze Szczęki, a nade mną przepłyną ogromny rekin.
Co kilka dni jest pokaz karmienia rekinów. Niestety nie załapałam się:(
Wiem, ze nie powinno się śmiać z wyglądu, ale są pewne wyjątki- na przykład ten pan obok. Całą drogę uśmiałam się z jego wyglądu. Przypomina mi zbira z przepaską na oczy. Na dodatek, kiedy on przechodził w tę i z powrotem, reszta ptaków się od niego odsuwała.
Największą atrakcją jest pokaz karmienia fok. Jest kilka tur dziennie, więc nie ma możliwości tego nie zobaczyć. Krótki filmik:
Następną i niestety już ostatnią niespodzianką była dżungla. W Zoo jest duży budynek, wystylizowany na wygląd jednego z dzikich miejsc. Genialne. Idziesz po takich jak na zdjęciu ścieżkach, a obok ciepie płynie wodospad. Od razu mówię- te drzewa są prawdziwe. W pewniej chwili stanęliśmy osłupieni, ponieważ zaczął lecieć deszcz- w zamkniętym budynku- a z głośników leciały odgłosy ptaków i innych zwierząt.
Jeżeli kiedykolwiek będziecie w Sóstó, nie zapomnijcie zwiedzić Zoo. Najtaniej wychodzą pakiety w stylu- 2 dorosłych+ 2 dzieci.
Diana natomiast spędziła czas z koleżanką ze szkoły nudząc się dziesiąty raz w tej samej miejscowości. Nie raz jest tak, że nawet najgorsze miejsce może się zmienić w cudowne, jeśli ma się dobre towarzystwo. Ona niestety takiego nie miała. Przebywała 24 godziny na dobę z dziewczyną, która tęskniła za chłopakiem, z którym jest od miesiąca. Normą stały się dla Diany komentarze typu: "Jak ja za nim tęsknię", czy "Jak ja go kocham". Nic by nie było irytującego w tej wielkiej miłość, gdyby nie zdradziła biednego chłopaka z pierwszym lepszym Rumunem. Może jest trochę staroświecka, ale nie powinno się całować z chłopakiem, kiedy znasz go dopiero od kilku godziny. Na szczęście jakoś to przetrwała, ale jej psychika na tym ucierpiała.
Mimo wszystko spędziła też tam dobre chwilę. Mianowice wybrała się do Aqua Parku, gdzie zrobiła sobie dziurę w stroju kąpielowym. Szkoda, że mnie przy tym nie było :)
Mam nadzieję, że Wasze wakacje były udane, ponieważ następne dopiero za 10 miesięcy.
A teraz małe podsumowanko:
Anka
Przeczytane:
3. Angelfall
Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu+ 44,6 cm
Rekord 2014- zostało mi aż książki 34
52 książki 2014- zostało mi 11
Czytam fantastykę- 3 książki
Diana
Przeczytane:
Statystyki:
liczba obserwatorów: sierpniowych- nie mam pojęcia. Pogubiłam się.
sierpniowa liczba wyświetleń: 11 373
dodane posty w sierpniu: 13