tytuł oryginału: Touch
wydawnictwo: Dreams
wydawnictwo: Dreams
liczba stron: 344
ocena: 5/10
Deznee od lat próbuję przykuć uwagę ojca. Chodzi na imprezy, skacze z czterech i pół metra na siano lub skacze z dachu na deskorolce. Chce, jak każde dziecko zwrócić uwagę swojego rodzica. Gdy nieznajomy przystojniak każe jej oddać jej ukochane vansy, wpada na kolejny pomysł zagrania ojcu na nosie. Decyduję się przyprowadzić chłopaka do domu. Nie zdaje sobie sprawy, że to początek kłopotów...
Chciałabym napisać, że książka nie była typową młodzieżówką, że nie była przesiąknięta "Zmierzchem", ale po prostu nie mogę. Wszystko od pierwszej do ostatniej strony było nie takie, jak liczyłam. Wątek miłosny, który zdominował książkę i standardowo "trójkącik". Czym by była książka bez Jacoba?
Jedyną różnicą między "Zmierzchem", a "Dotykiem" to fakt, że główna bohaterka, jako tako sobie radziła. Na pewno nie była Bellą, ale jakoś nie przypadła mi do gustu. Może to jej zwolnione kojarzenie faktów. Nie raz chciałam na nią na krzyknąć, ale wiedziałam, że to nic nie da i tak zrobi swoje.
Pomysł na powieść był dobry. Jednak bardzo znajomy. Dotyk, który zabija. Przypomina mi książkę, o której dużo mi opowiadała, a właściwie streściła, Anka - "Dotyk Julii". Z jednym wyjątkiem. Tutaj chłopak ma ten dar, a nie dziewczyna. Z ciekawości, aż przeczytam książkę pani Tahereh, żeby porównać obie pozycje.
Niestety nie czytałam "Dotyku" z przyjemnością. Co chwila spoglądałam, ile mi jeszcze zostało stron. Tak samo, jak przy lekturach szkolnych.
Było mi, aż nie dobrze od tych romantycznych tekstów głównych bohaterów.
Brakowało mi natomiast szczypty realizmu. Wszystko wydawało się lekko naciągane. Nastolatki, które ratują świat. Nigdy tego nie lubiłam. Nie wiem, dlaczego od razu mi się przypominał film "Brzdąc w opałach". W tym filmie niemowlak raczkuję po głównych ulicach Nowego Jorku i jeszcze przechytrza porywaczy. Od tego zaczęła się moja nienawiść do młodych ludzi, którzy ratują świat przed zagładą.
Wracając do książki.
Chciałabym napisać coś pozytywnego, ale jedyna pozytywna rzeczy, która mi się nasuwa to fakt, że skończyłam czytać. Jakimś cudem. Zastanawiam się teraz, czy aby nie dałam za wysoką ocenę, ale niech książka ma lepszą statystykę na lubimyczytac.pl
Jestem pewna, ze na tym tomie poprzestanę. Nie ciągnie mnie do poznania dalszych losów bohaterów.
Innym? Nie polecam. Chyba, że ktoś lubi: przewidujące, mdłe książki z trójkącikiem.
Nie była aż tak zła. Jak byłam świeżo po lekturze, to byłam nastawiona pozytywnie, dziś już dość neutralnie, ale nie uważam tego za mdłą historię. Przewidywalną - na pewno, ale w drugim tomie jest z tym lepiej ;)
OdpowiedzUsuńJa nie zaryzykuję z drugim tomem.
UsuńPo tytule postu myślałam, że chodzi ci o Dotyk Julii... taki troll! Ale muszę Ci powiedzieć, że nie tylko dziewczyna ma tam dar (w sensie w Dotyku Julii) ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej pozycji, i po twojej opinii już wiem, że się za nią nie zabiorę. Yghrr, te trójkąty miłosne!
O tym, że nie tylko dziewczyna ma ten dar, Anka mi nie powiedziała. Nie ładnie. Wprowadzam wszystkich w błąd :)
UsuńNie, nie dla mnie. Słyszałam o tej pozycji, ale zawsze byłam zdania, że to młodzieżówka (tania) i utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu. Chociaż może główna postać ma w sobie coś ciekawego
OdpowiedzUsuńKolejna mdła historia miłosna, w której dominuje ulubiona figura geometryczna w postaci trójkąta? Niekoniecznie mam teraz ochotę na takie historie. Zresztą, jakoś nigdy wcześniej ten tytuł nie zwrócił mojej uwagi. A fakt, że co chwila spoglądałaś, ile stron pozostało do końca, mówi samo przez siebie:)
OdpowiedzUsuńto ja odmówię. :)
OdpowiedzUsuńtym bardziej, że książka wzorcuje się na moim ukochanym '' Dotyku Julii ''
Tego się właśnie spodziewałam... Dlatego już unikam paranormalnych książek, chociaż np. ostatnio mnie pokusił "Obsydian" i oczywiście się zawiodłam. Niebawem recenzja u mnie tej książki :D
OdpowiedzUsuńCzekam :)
UsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAle mnie zniechęciłaś! Szok. Byłam pewna, że to pozycja, którą MUSZĘ przeczytać, że nic mnie nie powstrzyma. Udało Ci się.. ;_;
OdpowiedzUsuń~Księżycowa Pani
Jak Tobie czytanie "Dotyku" nie sprawiło przyjemności, to obawiam się że u mnie sytuacja byłaby podobna. :) Nie zapisuję tytułu :)
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie tytuł postu, jednak recenzja mnie zniechęciła, nie potrzebuję kolejnego "Zmierzchu"
OdpowiedzUsuńNie cierpię bohaterek bez mózgu, dlatego Zmierzch nie był książką dla mnie :)
OdpowiedzUsuńCo do Dotyku, mam mieszane uczucia. Ale widziałam ją w bibliotece, może kiedyś przeczytam :)
Szkoda, w takim wypadku raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńoj to raczej po nią nie sięgnę ;) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zbyt dużo takich książek przewinęło mi się przez ręce i teraz żałuję tylko, że poświęciłam na nie kupę czasu, którą mogłam przeznaczyć innym, lepszym lekturom.
OdpowiedzUsuńPS. Też czasem zawyżam oceny na LC, żeby nie mieć wyrzutów sumienia ;-)
przewidywalne lektury ostatnio za często goszczą ogólnie w książkowym świecie, nie wiem sama, to raczej nie książka dla mnie...
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś, a raczej zaczęłam czytać i nie dobrnęłam do końca :)
OdpowiedzUsuńMotyw dotyku, który zabija/rani, kojarzy mi się z Rouge (z X-Menów) i "Dotykiem Julii", zresztą wspomnianym wcześniej. :) Tego drugiego, niestety, nie doczytałam (może jeszcze do niego wrócę).
OdpowiedzUsuńBędę omijać ten tytuł z daleka, to nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńCzasem faktycznie jedynym plusem książki jest to, że się skończyła :P heh
OdpowiedzUsuń