Wojna się skończyła, walka wciąż trwa
-John Marsden
tłumaczenie: Anna Gralak
tytuł oryginału: While I Live
seria/cykl wydawniczy: Kroniki Ellie tom 1
wydawnictwo: Znak literanova
data wydania: 18 lutego 2013
liczba stron: 304
Ocena: +8/10
Minęło sporo czasu od kiedy czytałam cykl ,,Jutro". Jest jedną z moich ulubionych i tych wyjątkowych serii, które na długo pozostaną w mojej pamięci. Kiedy tylko nadarzyła się okazja do poznania ,,Kronik Ellie" nie wahałam się ani chwili.
Wojna się skończyła i wydawać by się mogło, że wszystko wróci do starego porządku, ale prawda jest zupełnie inna.
Teren przedwojennego państwa został podzielony na dwie części, a liczba ludności gwałtownie wzrosła. Można się domyślić, że kraj nie do końca pozbierał się z wojny. Wrodzy żołnierze przekraczają granice i zabijają, gwałcą, plądrują,kradną. A rząd nie może nic na to poradzić.
Niestety, główna bohaterka nie może czuć się bezpieczna. Po powrocie z wycieczki z gór, odkrywa, że jej domowi wizę złożyli nieproszeni goście. To, co odkrywa na zawsze ją zmieni...
,,Człowiek nie traktuje poważnie myśli o napadzie na swoje gospodarstwo. (...) Wiedziałam o partyzanckiej walce więcej niż moi rodzice.To ja powinnam była o nas zadbać."
Ellie dowiaduje się, że Homer jest członkiem Wyzwolenia. Jest to grupa młodych osób, która na przemoc odpowiada przemocą. Zbierają tajne informacje o wrogich żołnierzach i powstrzymują ich przed kolejnymi "wypadami" do sąsiedniego kraju. Po mimo, że do nich nie dołącza, bierze udział w kilku akcjach.
Już na pierwszych stronach pojawia się akcja, która utrzymuje się do końca. Czasami jest jej mniej, a czasami więcej. Powiem szczerze- byłam zszokowana już po pierwszym rozdziale. Tak jak w ,,Jutrze" znajdziemy sceny walki partyzanckiej. Pojawia się zagadka, którą bohaterka musi rozwiązać. I to jak najszybciej. Zawsze ceniłam sobie te powieści za to, że bohaterzy nie zachowywali się sztucznie, a ich reakcje są naturalne. To samo dotyczy dialogów.
Jedynym minusem były długie opisy życia na farmie, których miałam czasami dość.
Podziwiałam, a przy okazji bardzo współczułam Ellie już w poprzednim cyklu, a teraz z nią płakałam. Bardziej niż kiedykolwiek zżyłam się z bohaterką i przeżywałam z nią wszystkie smutne i szczęśliwe chwile. Zazdrościłam jej odwagi i pomysłowości. Dzięki temu nieraz uratowała życie nie tylko sobie, ale również innym.
Miłym zaskoczeniem był dla mnie Homer. Jeszcze bardziej go polubiłam. Podtrzymywał Ellie na duchu w trudnych chwilach i był jej najlepszym przyjacielem. Stał się moim ulubionym męskim bohaterem serii.
Jedyną postacią, która mocno mnie wkurzyła to mama Fi. Jej córka zawdzięcza życie Ellie, a ta nie ma czasu nie tylko na przyjazd w dniu rozprawy, ale na zwykłą rozmowę.
Z wielką przyjemnością czytałam o dalszych losach bohaterów.Książka trzymała mnie do końca w napięciu. ,,Kroniki Ellie" nie przypadły mi tak bardzo do gustu, jak seria ,,Jutro", ale i tak uważam, że są godne polecenia. Podziwiam autora, że ma tyle pomysłów. Jestem niezwykle ciekawa, co skrywa w sobie druga część.
Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014