Angelfall
Penryn i kres dni
-Susan Ee
Wydawnictwo: Filia
tłumaczenie:Jacek Konieczny
tytuł oryginału: Angelfall. End of Days
data wydania:2 września 2015
ilość stron:
moja ocena: 7/10
Nigdy nie możemy być pewni kierunku w którym potoczy się los. Kiedy już zakładamy jego drogę, niespodziewanie następuje zwrot akcji, a nasze kalkulacje okazuję się nietrafne. Myślę, że to właśnie w tym tkwi urok życia- w nieprzewidywalności.
Nadchodzi apokalipsa. Na Ziemi pojawiają się nowe istoty przewidziane przez Biblię. Ludzie nie dość, że są zdziesiątkowani, to odczuwają coraz większe przerażenie. Nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie, kiedy wróg czai się za każdym rogiem. Penryn jako jedyna wie o słabych stronach aniołów, a wyjawiając ich sekrety, podaruje ludziom odrobinę nadziei na przeżycie.
,,Wszyscy rozumieliśmy, na co się piszemy, nawet jeśli nie mieliśmy wielkich szans na przeżycie. Ale spodziewać się śmierci to jedno, a stanąć z nią twarzą w twarz to zupełnie co innego."
Kiedy przeczytałam drugą część serii Angelfall targały mną przeróżne emocje. Nie mogłam przestać myśleć o losach nastolatki, a wizje różnorakich zakończeń pochłaniały mój wolny czas. Tak więc, byłam ciekawa zakończenia historii, tym bardziej że poprzednie tomy żegnałam z gorzkim posmakiem. Ale gdybym powiedziała, że jestem w pełni zadowolona z finału, skłamałabym. Autorka pomija wiele nurtujących kwestii, a całość wydawała się niekompletna. Czytając ostatnie rozdziały, odczuwałam brak synchronizacji, jakby Susan Ee pisała pod presją i nie miała wiele czasu na porządne rozplanowanie zakończenia. Jednak przyznaję, że ,, Penryn i kres dni” wciągnęły mnie, a całokształt wcale nie jest aż taki zły.
Jedną z głównych zalet serii są postacie. Od początku polubiłam zdeterminowaną Penryn i jej siostrę, a czytanie o dziwnych wyczynach ich matki sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Nie wspominając o archaniele, który uplasował się na wysokim miejscu w moim rankingu męskich bohaterów. Każda z tych osób posiadała twardy charakterek. Jednak w ,, Penryn i kres dni” postacie nie przypominały siebie. Szczególnie Penryn i Raffe jakby się wypalili, przez co nie zachwycałam się nad każdym ich dialogiem czy sarkastycznym docinkiem (choć wiele ich nie było). Nie mogę powiedzieć, że nie wykazali się odwagą czy poświęceniem, ale w ich zachowaniu brakowało mi tego ‘’czegoś”. Ale na pocieszenie dodam, że słynni bliźniacy pozostali tak samo uroczy i pomysłowi :)
,,-Ach, Raffe kontra Godzilla. Na taka walkę przyjęło by się zakłady - rozmarza się Dum
-Chyba zgłupiałeś. Godzilla to stwór nafaszerowany odpadami nuklearnymi. Jakim cudem miałby mu sie przeciwstawić zwykły śmiertelnik?
-Raffe nie jest zwykłym śmiertelnikiem - odpowiada Dum. - Tylko mu się przyjrzyj. Pewnie nosi w kieszeni jakis eliksir dający nadludzką siłę. Wystarczy łyk, a jego mięśnie będa miały swoje własne mięśnie.
-No, gdybyśmy mieli kilku takich w naszej armii, nie potrzebowalibyśmy przerażających dziewczynek - stwierdza Dee.
-Myślisz, że siostra Penryn mogłaby się zmierzyć z Godzillą? - pyta Dum
Dee namyśla się przez chwilę.
-Eee, chyba jednak nie. Ale jej mama... kto wie.''
Książkę przeczytałam bardzo szybko. Autorka pisze lekkim i plastycznym językiem, a co jakiś czas pojawiają się nowe, ciekawe wątki. Ogólnie to najbardziej żałuję, że Susan Ee skupiła uwagę czytelnika przede wszystkim na relacji głównych bohaterów, a nie na postapokaliptycznym świece. Cóż, może ekranizacja spełni moje oczekiwania :) W każdym razie serię polecam, ale ostrzegam, że z każdą częścią jej poziom będzie odrobinę spadał.
1. Angelfall
2. Angelfall. Penryn i Świat Po
3.Angelfall. Penryn i kres dni