.nag

sobota, 27 grudnia 2014

Co dwie głowy to nie jedna?

Długa Ziemia






tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
tytuł oryginału: The Long Earth
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 10 stycznia 2013
liczba stron: 368
ocena: 4-/10












   7 miliardów ludzi na jednej, stosunkowo małej planecie. Jak wyglądałby świat, gdyby dzięki małemu urządzeniu każdy mógłby zająć dla siebie Ziemię na wyłączność. Odpowiedź na to pytanie daje nam książka, która powstała dzięki współpracy dwóch wielkich pisarzy

Joshua Valiente. Rok 2030, Joshua wyrusza na wyprawę, żeby odkryć tajemnice długiej ziemi.











    Wychodzi na to, że sławne przysłowie ,, Co dwie głowy to nie jedna'' nie zawsze ma racje. Pierwszy raz czytałam książkę pisaną przez więcej niż jednego autora i muszę przyznać, że czuję się głęboko zawiedziona.












wtorek, 23 grudnia 2014

Z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu.





Przebudzenie Arkadii
- Kai Meyer



tłumaczenie:Emilia Kledzik
tytuł oryginału: Arkadien erwacht
wydawnictwo:Media Rodzina
data wydania: 23 października 2013
liczba stron:448
Moja ocena: 8/10
Cykl: Arkadia (trylogia- tom pierwszy) 



   Piękna i klimatyczna okładka. To właśnie ona skusiła mnie do zakupu książki. Błagam, kto się jej oprze?? A do tego zachęcający opis.

  I jak to zwykle ze mną bywa , odłożyłam ,,Przebudzenie Arkadii" na "później". Coraz częściej zastanawiam się, czy nie wyrośnie mi futerko i przemienię się w chomika. Zawsze to jakieś doświadczenie:)

  Po przeżyciu traumatycznych chwil, Rosa leci na Sycylię. Ma nadzieję, że w ogromnej rezydencji ciotki znajdzie spokój i zapomnienie. I w połowie ten plan się powiódł.  O chwili wytchnienia nie ma mowy.
Rodzina Rosy jest jedną z głównych linii mafijnych, przez co dziewczyna zostaje wciągnięta w wir rywalizacji i walki o życie. A dzięki temu zapomina o przeszłości. Choć na chwilę.
Podczas lotu poznaje tajemniczego Alessandra. Później okazuje się, że również pochodzi z mafijnego klanu. I ani jego rodzina, jak i Rosy nie patrzą przychylnie na tę znajomość.

 Główna bohaterka zdecydowanie nie należy do płaczliwych i strachliwych dziewcząt- nie dawała sobie w kaszę napluć. Mimo,że w końcówce niektóre rzeczy zbyt bardzo jej "zwisały", polubiłam ją.
Trochę żałuję, że nie było dużo scen z kilkoma wybranymi postaciami drugoplanowymi. Bohaterów dalszoplanowych był dużo, ale scen z ich udziałem zdecydowanie za mało. Nie mówiąc o większości, która kończyła śmiercią.

 Cały wątek miłosny bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Od początku, naszej parce śpiesznie do niego nie było. A kiedy się zaczął, Rosa i Alessadro nie dość, że myśleli racjonalnie, to jeszcze zdawali sobie sprawę, że ważniejsze od ich związku jest dobro klanu.

  Sam pomysł autora był genialny- trochę mitologi, wątek zaczerpnięty z Romeo i Julii i mafia. A do tego klimatyczna Grecja. A do tego prosty i plastyczny język. Niestety, na kilka wad się napotkałam.
Pierwsza z nich to ta, że nie wciąga od początku. Musiałam trochę poczekać, zanim zaczęło się coś dziać.  Ale było warto. Po pewnym czasie kartki przewracają się same i nie wiadomo kiedy, wchłonęło się je wszystkie.

 Przez kilkanaście pierwszych stron zastanawiałam się, czy aby na pewno w książce będzie, wyczekiwany przeze mnie element fantastyki. Pewnie większość z Was kojarzy ,,Klątwę tygrysa"- tak jak w niej nasze postacie zamieniają się w zwierzęta. Tylko jak już się przemienią, to instynkt bierze górę.

  Nie powiem, powieść w niektórych momentach była przewidywalna, ale autorowi udało się mnie niejednokrotnie zaskoczyć.
kamigarcia:

Where do the tunnels lead?

Love this. reminds me of INTO THE STILL BLUE a bit, too.
Kai Meyer bardzo dobrze rozwinął wątek dotyczący mafii. Wiadomo, z tego typu organizacjami, nie ma przelewek. Jeżeli powiesz chociaż negatywne słowo, ty i twoi bliscy mogą pożegnać się z życiem.
Dopiero pod końcówkę wiemy coś więcej o tytułowej Arkadii, przez co czytelnik zostaje z pytaniami bez odpowiedzi. A co za tym idzie- ciężko nie sięgnąć od razu po kolejną część.

  Z,,Przebudzaniem Arkadii" spędziłam miło czas i mam nadzieję, że kolejne spotkania z powieścią autora będą równie udane.

Wyzwania:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014
Okładkowe Love
Kiedyś przeczytam






A przy okazji.....






piątek, 19 grudnia 2014

Papierowe ludziki w ich papierowych domkach

 Papierowe miasta -









tłumaczenie: Renata Biniek
tytuł oryginału: Paper Towns
wydawnictwo: Bukowy las
data wydania: 5 czerwca 2013
liczba stron: 400
ocena:9/10




 
 
 

    John Green. Autor bestsellerowych książek. Twórca ,,Gwiazd naszych wina". Mogłabym poświęcić cały post na wypisywaniu jego osiągnięć. Jednak nie o to mi chodzi. Tak naprawdę nie ciągnęło mnie do przeczytania jego książek. Nie wiem dlaczego. Przecież czytałam  bardzo dużo pochlebnych recenzji. Jednak moja intuicja mi mówiła: ,,Nie czytaj tego. Nie czytaj żadnej z jego książek. Mówię ci, że będziesz tego żałować." Cieszę się, że jednak nie posłuchałam tego głosu. Teraz, kiedy mam za sobą moją pierwszą książkę Johna Greena za sobą, przysięgam uroczyście nigdy więcej nie iść za głosem mojej intuicji. Oraz obiecuję, że podziękuje bibliotekarce za umiejscowienie tej książki w bardzo widocznym miejscu. 


   Quentin, czy też Q nie należy do szkolnej śmietanki towarzyskiej. To nie przeszkadzam mu w cichym podkochiwaniu się w Margo Roth Spiegelman. Kiedy byli mali przyjaźnili się, ale z biegiem czasu ich relacje ucierpiały. Pewnej nocy Margo w przebraniu ninja zabiera Q na wyprawę, która zmieni jego życie.      
   
     Sięgając po ,,Papierowe miasta" byłam pełna wątpliwości, ale rozwiały się one kiedy skończyłam pierwszy rozdział. Już wtedy zrozumiałam, dlaczego wszyscy zachwycają się tym autorem.   

    Narratorem jest chłopak i chyba po raz pierwszy cieszę się z tego. W książce były pokazane zabawne sytuacje na które nie wpadłaby dziewczyna (bez urazy). Koledzy Quentina mieli typowo głupie pomysły, ale muszę przyznać, że były wyjątkowo zabawne. Nie raz wybuchałam niekontrolowanym śmiechem, a naprawdę trudno mnie rozśmieszyć, kiedy nie jestem w humorze.  
    Książka opowiada o dorastaniu. Główny bohater przez kilka tygodni zmienia się, dojrzewa. Ważną postacią wokół której kręciły się myśli Q i sama książka jest Margo, która przy bliższym spotkaniu jest naprawdę złożoną postacią, którą trudno rozgryźć. Do teraz nie do końca mogę zrozumieć tą postać.   
    Powieść jest pisana lekkim stylem, idealnym dla młodzieży. Przecież to książka dla nastolatków. Zakończenie książka całkowicie mnie zaskoczyło. Spodziewałam się czegoś innego. Jednak uważam, że to plus, ponieważ nie można nazwać tej książki przewidującą.  
   
     Z pewnością sięgnę po inne dzieła Johna Greena, ale nie koniecznie po ,,Gwiazd naszych wina". Dlaczego? Ponieważ czuję, że za dużo wiem o fabule tej książki i nie będę miała niespodzianki. 

   Podsumowując. Polecam wszystkim. Książka jest przepełniona humorem, ale nie brakuję poważnych tematów i nie ma tutaj typowych ,,problemów" nastolatków.


wtorek, 16 grudnia 2014

,,Drobna uwaga. Na pewno umrzecie."





Złodziejka książek
- Markus Zusak


tłumaczenie: Hanna Baltyn
tytuł oryginału: The Book Thief
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
data wydania: 2008 (data przybliżona)
liczba stron: 496
wydanie pierwsze 
Moja ocena: 9/10 



  Jest to książka, którą z pewnością większość z Was przeczytała, albo oglądnęła film na jej podstawie. Porusza ona temat wojny i śmierci, a ja nie spotykam go często. A wręcz omijam. I to był właściwie jedyny powód, przez który nie zapoznałam się ze ,,Złodziejką książek" wcześniej.


  Zanim wojna zaczęła zbierać żniwa, główna bohaterka, Liesel zaczynała poznawać moc książek. Mimo, że czytanie sprawiało jej pewne kłopoty, nie rezygnowała z niego.
Kiedy nadszedł rok 1939 czuła się bezpiecznie, tylko w kilku miejscach: w piwnicy, gdzie jej przybrany tata kilka miesięcy wcześniej, wprowadził w świat powieść i w ogromnej, prywatnej bibliotece żony burmistrza.

  Jej przybrani rodzice schronili w swoim domu Maxa- niemieckiego Żyda.
To był ich wspólny sekret, którego nie można było zdradzić. Nikomu. Wliczając to, najlepszego przyjaciela, czy przy dalszą rodzinę.

  Pierwszy raz spotkałam się z książką, w której narratorem jest śmierć. I to nie taka, jak ją sobie zawsze wyobrażałam. Zwykle jej postać jest ukazywana jako nieczuła, wyprana z emocji osoba.
A tu proszę, przekonałam się, że wzruszyła ją historia złodziejki książek i jej bliskich. Nie wspominając o współczuciu dla osób, które zginęły podczas wojny.
Jak widać, trudno nie obdarzyć tej postaci sympatią.
"Ja naprawdę potrafię być wesoły. I przyjacielski. I sympatyczny. I życzliwy. A to dopiero początek wyliczanki. Tylko nie proście mnie, żebym był miły. Ta cecha nie ma ze mną nic wspólnego.,,

  Wszystkie osoby, które pojawiły się w książce, były bardzo realistyczne.
 Od pierwszych stron, powstała nić porozumienia między mną, a Liesel. Kiedy ratowała albo kradła książki kibicowałam jej. Środowisko i czas, w którym dorastała zmusiły ją, do szybkiego dorośnięcia.
Mimo, że uczono ją nienawiści do "niższych" ras zaprzyjaźniła się z Maxem.
Max był bardzo tajemniczą postacią.  Przeszedł największą przemianę. Życie nieźle dało mu w kość, ale pozbierał się.
 "Wyobraźcie sobie uśmiech po tym, jak dostaliście w twarz. I tak przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Na tym polegało ukrywanie Żyda.,,
The Book Thief by xSoCassiex Tak jak ona, pokochałam jej przybranego ojca. To on postanowił chować w swoim domu Żyda. Nie zgadzał się, na takie traktowanie innych ludzi, jakie miało miejsce. W oczy rzucała się jego ogromna dobroć i czułość.
  Kolejnym bohaterem, którego polubiłam,  był Rudy. Jako jeden z pierwszych zaczął sprzeciwiać się nazizmowi, choć nie w pełni świadomie. Ważna była dla niego przyjaźń i rodzina.  Nie zasługiwał na to, co go spotkało. Zresztą nikt nie zasługuje na taki koniec.

"Co jest gorsze od chłopaka, który cię nienawidzi? Zakochany chłopak.,,
  Książka do cieńszych nie należy, jednak czyta się ją bardzo szybko.
Ukłon w stronę wydawnictwa, ponieważ powieść jest pięknie zaprojektowana i wydrukowana. I nie mówię tu tylko o okładce. Każdy kolejny rozdział, czy część książki znajduje się na nowej kartce. Wtrącenia śmierci, czy tłumaczenia niemieckich słówek, są pogrubione i dobrze oznaczone.

  Autor napisał ,,Złodziejkę książek" tak, że jest ona pozbawiona dramatyzmu, czy dużego sentymentalizmu. Pokazał wojnę z tej drugiej strony- że obywatele Niemiec również cierpieli i, że nie wszyscy zgadzali się z systemem.

  Irytowało mnie to, że nasz  narrator wybiegał czasami do przodu, a potem wracał do punktu wyjścia. I nie zgadzam się z zakończeniem. To nie może się tak skończyć. Głośno protestuję.

Książkę polecam wszystkim, którzy jeszcze jej nie przeczytali. Ja głosuję za tym, żeby wprowadzić ją jako lekturę do szkół. I dzięki niej zapamiętałam kilka przydatnych słówek, co nie zdarza się często:)


Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014
Okładkowe love
Kiedyś przeczytam

"Widzicie? Nawet śmierć ma serce.,,

sobota, 13 grudnia 2014

Paczuszka- wymianka u Królowej

Wczoraj po przyjściu ze szkoły, czekała na nas miła niespodzianka- paczuszka świąteczna, którą przygotowała dla nas Magda. 


Wiem, że Fenko namawiała nas na otworzenie prezentów w święta, ale my nie jesteśmy cierpliwe. 


Nie dość, że paczka ślicznie zapakowana, to jeszcze piękne wnętrze.

I tym sposobem na naszych półkach elegancko prezentują się trzy nowe nabytki. 
Mój brat nie wytrzymał i porwał mi naklejkę- choinkę, która już jest przyklejona do jego okna. Ale filcowe aniołki zostają u mnie:) Zresztą kisiel i karteczki do zaznaczania cytatów też.  


Musimy przyznać, że Magda świetnie trafiła z prezentem. Szczególnie z kartką:) 

Bardzo lubię takie wymianki i ci, którzy w tej udziału nie wzięli, mogą żałować.

A my jeszcze raz dziękujemy Magdzie:)  

Nasza paczka również poszła w świat, więc niech odbiorca się szykuje na pokaźnych rozmiarów przesyłkę. 

wtorek, 9 grudnia 2014

7 faktow o mnie


Zostałyśmy nominowane przez Anna P. , za co dziękujemy :) I jak zwykle przepraszamy, że na odpowiedzi trzeba było tak długo czekać. 



7 faktów o nas
 (z Królem Julianem)  

 Anka:
1: Jestem rannym ptaszkiem. Bez problemów funkcjonuję o piątej czy szóstej. Teraz, kiedy jestem już przyzwyczajona, że wstaję do szkoły o szóstej, budzę się automatycznie, bez budzika:)
Ta "umiejętność" przeszkadza w wakacje - wstajesz o 6, a zasypiasz o 22. 


Diana:

 1: Uwielbiam milutkie i ciepłe skarpetki. Bez nich nie mogę zasnąć. Nawet latem, kiedy jest w nocy ponad dwadzieścia stopni nie mogę się bez nich obejść. Może to przez to, że często mam lodowate stopy. Jednak muszę podziękować swojemu Mikołajowi, ponieważ zatroszczył się o mnie. Popatrzcie jakie piękne skarpetki mi kupił:



D2: Uwielbiam grać w karty. Razem z Anką i kolegą z klasy spędzam długą przerwę na grę w Pana. Mam nadzieję, że przysłowie ,,Kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości" nie sprawdzi się w moim przypadku.


A2: Miałam być chłopcem. Podobno niezłe kopałam w brzuchu mamy.W pierwszych miesiącach ciąży mówili mi Łukaszku.  Tato wychowywał mnie na chłopczyce- kopanie w piłkę, domowe karate i te rzeczy. Nauczył mnie, tego, żebym sobie jakoś radziła. I sobie radziłam. Do pewnego dnia, kiedy miałam 5 lat i chciało mi się pić, podczas gdy tato malował płot. I co zrobiłam?? Wypiłam niecałe pół butelki denaturatu. Nie muszę mówić, że tacie się nieźle oberwało, a ja wylądowałam w szpitalu.



D3: Dwa lata temu byłam uzależniona od Simsów. Nie żartuję. Nie czytałam, nie uczyłam się tylko grałam w tę grę. Cztery godziny spędzone przed komputerem mijało, jak z bicza strzelił. A moim ulubionym zajęciem było podpalanie simów. Spokojnie możecie mnie nazwać sadystką.


A3. Mam pecha do zwierząt. Zwykle jak gdzieś wychodziłam, gołębie obierały mnie na swój cel. Teraz na szczęście zdarza się to rzadziej. 
Miałam 3 koty. Po 5 miesiąc pierwszego ktoś otruł. Drugiego po niecałym roku przejechał samochód, a trzeci po półtorej roku zniknął bez śladu. Teraz jestem szczęśliwym posiadaczem kocura Tymoteusza. Jak na razie pobił rekord. Jest z nami przez  rok i 11 miesięcy



D4: Moją ulubioną perfumą jest Playboy. Z tej serii mam żel pod prysznic, mgiełkę, dezodorant i perfumę. Po wf-ie pożyczam wszystkim dziewczynom dezodorant, dzięki czemu następna klasa ma miłą niespodziankę.


A4: Kolekcjonuję pocztówki, ulotki i bilety z filmów, na których byłam. Czyli wszystko, co może mi o czymś przypominać. Potem przykuwam je na swoją korkową tablicę. Jest już prawie zapełniona. 


D4: Mam ścisły umysł. W szkole najlepiej radzę sobie na lekcjach matematyki. Teraz możecie mi zazdrościć :)


A5: Zjadam końcówki wyrazów. I ogólnie mówię niewyraźnie. Często osoby, z którymi spotykam się po raz pierwszy nie rozumieją mnie. Mam to po tacie:)

D5: Nie mam facebooka. Oczywiście kiedyś miałam swój profil, ale nie spodobało mi się to całe lajkowanie, komentowaie itp. Możliwe, że moja niechęć jest związana z małą ilością znajomych.


A6: Jestem wegetarianką. Mniej więcej od szóstego roku życia. Była wtedy głośna afera, że świnki idą na rzeż bez ogłuszenia. Moja mama wieczorem oglądała z tych wydarzeń relację, a ja musiałam się obudzić. Do dzisiaj pamiętam biedne świnki.
Oczywiście rodzice mnie okłamywali i dawali do jedzenia "mięso sojowe". Czyli białe z kurczaka. Dopiero zorientowałam się kilka lat temu i od tego czasu jem tylko ryby.


D6: Uwielbiam się śmiać, ale tylko dwa kabarety mogą mnie rozbawić do łez: Kabaret Młodych Panów i Smile. Kto jeszcze nie zna chociaż jednego ich skeczu powinien szybko to zmienić. Naprawdę warto.

A7: Jestem ogromną fanką Króla Juliana i siatkówki. Co do drugiego, mój ukochany, rodzinny zespół to Asseco Resovia Rzeszów. Niestety, na karnety w tym roku się nie załapałam. Może uda się w następnym:) A tak zostaje mi mecz w tv.
A co do Juliana. Jak można go nie kochać?? Oglądam z bratem Pingwiny z Madagaskaru i zawsze z pokoju telewizyjnego słychać nasze śmiechy.


D7: Brat chciał mnie wychować na chłopczycę. Kupował mi dresy, a nawet dał mi rękawice bokserskie i trochę mnie podszkolił w biciu się. Na szczęście nie udało mu się, ale przez niego mam niechęć do spódnic i sukienek. Moja klasa będzie miała przyjemność po raz pierwszy i ostatni zobaczyć mnie w sukience na komersie.


Mamy nadzieję, że nie zanudziłyśmy Was.

Do zabawy nominujemy:

 1.Potwory i spółka
2. Chabrowa
3. Fenko
4. Ayumi O
5. Ines Lavender




sobota, 6 grudnia 2014

Teoria wieloświatów

Wszechświaty






tłumaczenie: Bożena Topolska
tytuł oryginału: Multiversum
wydawnictwo: Dreams
data wydania: 20 sierpnia 2013
liczba stron: 272



ocena:9-/10


















Według teorii wieloświatów istnieją równoległe światy. Różniące się od siebie niewielkimi zmianami. Gdzieś w kosmosie może istnieć takie samo miasto, jak Twoje. Tylko, że Ty będziesz tam kimś innym. Może wybrałaś/eś inną ścieżkę kariery. Wygrałaś/eś konkurs ogólnokrajowy, a tutaj zajęłaś/eś drugi albo trzecie miejsce. Czyż nie byłoby fajnie podróżować między dwoma rzeczywistościami. Dzięki książkę Leonarda Patrignaniego możemy przekonać się, jakby to było.






Alex Loria i Jenny Graver rozmawiają ze sobą od czterech lat, ale nie przez komórkę, czy gadu-gadu. Używają do tego swoich umysłów. Teraz chcą się spotkać i mieć pewnością, że istnieją na prawdę. Tylko jest jeden problem i nie jest on tego typu, że rodzice nie pozwalają, albo że chłopak  jest wampirem. Nie. Ten problem jest znacznie trudniejszy do obejścia. 
 
 
Po pierwsze jestem bardzo zadowolona, że wydawnictwo nie zmieniło oryginalnej okładki. Jest po prostu piękna. Papier użyty w tej pozycji  jest inny. Nigdy jeszcze nie czytałam książki mającej tak grube kartki (nie licząc bajek dla dzieci i encyklopedii). To pewnie przez to cena książki wynosi aż 44,90 zł. Ja na szczęście nie musiałam wyłożyć ani grosza z mojego portfela. Dzięki mojej bibliotece miejskiej. Uważam, że gdyby przyszło mi zapłacić za tę książkę to z pewnością nie czułabym, że były to zmarnowane czterdzieści pięć złoty. 
 
Nie raz łapałam się na tym, że kiedy już leże w łóżku i próbuję zasnąć to zastanawiałam się, co się stanie na następnie stronie powieści. Ja mam tak tylko z naprawdę dobrymi książkami. Gdyby przyszło mi wymieniać pozycję przy których towarzyszyło mi to uczucie ciekawości to nie byłaby to długa lista. 
Jestem bardzo zadowolona z faktu, że wszystko zostało bardzo klarownie wytłumaczone. Bądź, co bądź, ale ta teoria nie należy do łatwo wytłumaczalnych. Jednak w ,,Wszechświatach" wszystko było wytłumaczone na chłopski rozum.

Oczywiście znalazłam minus. Denerwował mnie fakt, że głównie bohaterowie latali sobie z Australii do Europy bez żadnych konsekwencji. Trzy tysiące za bilet pożyczy kolega - haker. Rodzice, jak wreszcie się pojawisz, nie robią zamieszania. Chciałabym, żeby było tak w rzeczywistości. Ale niestety to nie możliwe. Raz wyjdę do koleżanki bez meldowania się i już dostaję porządny ochran. Jestem ciekawa, jak by było z wycieczką do Melbourne. Może jestem zbyt surowa i niektórych rodziców to naprawdę nie rusza. Jednak czytając tę powieść byłam w stu procentach pewna, że rodzicom bohaterów zależy na ich dzieciach.
 
Mimo tej jednej wady, polecam wszystkim. Tym, którzy jeszcze nie słyszeli o teorii wieloświatów i tym, którzy są z nią zaznajomieni.

środa, 3 grudnia 2014

Kobieta kot

Dziewięć żyć Chloe King. Upadła













tłumaczenie: Bożena Jóźwiak
tytuł oryginału: The nine lives of Chloe King. The Fallen
wydawnictwo: Filia
data wydania: 20 marca 2013
liczba stron: 300
ocena:5+/10









 







Nie planowałam przeczytania tej książki, ale jak ją zobaczyłam w bibliotece stwierdziłam, że ja- kociara powinnam przeczytać tę pozycję. Czy dobrze zrobiłam? Sama nie jestem pewna.



Chloe King jest normalną nastolatką do czasu... (Początek zaczyna się bardzo typowo, ale przynajmniej akcja nie rozpoczyna się początkiem roku szkolnego, jak to często bywa. ) Kiedy w szesnaste urodziny przytrafia się jej coś niemożliwego, coś w niej się budzi. Kot. Od teraz Chloe odnajduję w sobie niebywałe talenty.

 Autorka napisała świetny wstęp do trylogii, ale to tylko wstęp. Kończąc czytanie książki czułam, jakbym przerwała ją w połowie. Ba, w jednej czwartej. Prawdziwa akcja jeszcze się nie rozpoczęła. Można było odczuć, że pierwszy tom to tylko wstęp do trylogii. Miał zachęcić do sięgnięcia po pozostałe tomy. Jak odcinek pilotażowy w serialu. Zawsze krótki i ma za zadanie zarysować fabułę, a nie sprawić, że od razu pokochamy dany serial.
Oczywiście w powieści pojawił się trójkącik. Nawet na początku był jeszcze jeden chłopak. Nie wiem, jak to mogę nazwać. Czworokącik? Muszę przyznać, że jeszcze się z tym nie spotkałam.
Z pewnością Liz Braswell pokazała coś nowego. Jeszcze nie było książki, w której super bohaterka/bohater był/a kotem. 
Książka wchłaniało się błyskawicznie. Z kilku powodów: duża czcionka, duże akapity (na górze, na dole i z boku) i duża ilość dialogów.
Wiele nie spodziewałam się po tej pozycji i dobrze, ponieważ nie rozczarowałam się, ale też nie byłam przyjemnie zaskoczona.

Z tyłu książki jest napis, że powstał serial na podstawie tej serii. Obejrzałam połowę pierwszego... odcinka i mam dość. Książka była bardzo naciągana, ale film to już lekka przesada. Nie wierzycie? Popatrzcie na zdjęcie obok i oglądnijcie zwiastun. Spotkałam się z opiniami, że serial jest dużo lepszy od książkowej wersji. Ja się całkowicie z tym nie zgadzam, ale może to tylko moje odczucie.

Z pewnością nie będę dużo myśleć o tej powieści, czy o samych bohaterach. Nie poczułam do nich sympatii, co dla mnie jest dużym minusem. Nie planuję sięgnięcia po następne tomy, ale może zmienię zdanie po przeczytaniu kilku/kilkunastu pozytywnych opinii drugiej części.

Ekranizacji nie polecam, a książkę tylko tym, którzy lubią książki dla nastolatek lub są wielkimi kociarzami i marzą, żeby stać się zwinnym kociakiem. 







 
                                                   Komu spodobał się ten zwiastun to na pewno zachwyci go książka.




poniedziałek, 1 grudnia 2014

Podsumowywanie listopada


  Czy tylko mnie dobija pogoda za oknem?? Nie dość, że zimno, wietrznie, to na dodatek śniegu brak. Ja się pytam jakim prawem. A wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze ? A to, że w takim zimnie mogę nosić tylko jedną rękawiczkę. 
Na kochanym paluszku jest gips. Duży. na tyle, że na resztę palców rękawiczki nie mogę ubrać. 

 W każdym razie, w moim domu zaczyna panować świąteczny nastrój. Nawet kotu się udzieliła:) 

 Co jeszcze u nas słychać? Teoretycznie nic nowego. W szkole za tydzień będą egzaminy próbne. Ja ich niestety nie napiszę. A i tak mam duże zaległości. 

Biorę również udział w wymianie świątecznej u Fenko. Zapraszam do przyłączenia się:) 



No i nasze wyniki:

Ja:
4. Billie




Wyniki rozdawajki:
Sylwka S.

Gratulujemy. Czekamy na e-mail z adresem.:) 


No i oczywiście, życzymy góry prezentów pod choinką:) 


Mam jeszcze do Was jedno pytanie. Chodzi mianowicie o mój palec. Złamałam go skośnie. W piątek byłam u lekarza (młodego), który ściągnął mi pierścienie, ale gipsu jeszcze nie. Noszę go już 5 tydzień, a na wizytę umówiona jestem 29 grudnia. Tylko, że ten paluszek jest trochę krzywy i nie mogę do zginać, czy przesuwać. A teraz do sedna- Czy powinnam złożyć wizytę prywatną jakiemuś doświadczonemu lekarzowi, czy nie??? Bo nie powiem, trochę się martwię. 

Marcowe mole