.nag

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Sztylet, trucizna i kusza...


Posępna litość - Robin LaFevers





cykl: Jego Nadobna Zabójczyni (tom 1)
wydawnictwo: Fabryka Słów
tytuł oryginału: Grave mercy
data wydania: 20 września 2013
liczba stron: 560
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction





,,Po co być owcą, skoro można być wilkiem."

   Uwielbiam, kiedy główną bohaterką książki jest silna kobieta. Szczególnie polubiłam zabójczynie, dlatego ,,Szklany tron" zajął wysokie miejsce na mojej półce. Jednak nie do końca byłam zachwycona tamtym tytułem, ponieważ bohaterka nie okazała się wcale taka bezwzględna na jaką liczyłam. Chciałam zabójczyni, która nie zna litości w wykonywaniu swoich zadań. Czy wreszcie udało mi się ją odnaleźć?

   Jako córka samej śmierci, Ismae miała trudne dzieciństwo. Bita przez ojca i w końcu sprzedana by wyjść za mąż, zostaje uratowana. Jednak nie ma nic za darmo. Teraz zostaje służką samej śmierci. Jako zabójczyni będzie musiała zabijać wszystkich, których oznaczył jej bóg.

  Główna bohaterka ,,Posępnej litości" wiele przeszła. Już przed narodzinami próbowano się jej pozbyć, dlatego na jej ciele znajduje się duża blizna. Później nie miała lepiej. Była bita przez ojca, a w końcu została sprzedana by wyjść za mąż. Te wydarzenia sprawiły, że stała się twardsza i mogła zostać lepszą zabójczynią.

,,Spojrzał w dół, na mój stanik, i natychmiast się rozluźnił. Dureń. Czy mężczyźni naprawdę są takimi idiotami, że nie potrafią się oprzeć dwóm kulom z ciała?"

  Do tej pory czytałam książki, w których poznajemy już wytrenowanych morderców. W tym przypadku jest inaczej. Ismae poznajemy, kiedy zostaje wydana za mąż i dopiero później trenuje w zakonie. To jest zdecydowanie zaletą powieści.

   Nie mogę się powstrzymać od porównywania ,,Posępnej litości" i ,,Szklanego tronu". Podobieństwa są mocno zauważalne. Chociaż w tej książce nie pojawił się trójkącik miłosny, co jest zaletą. Jednak zawiodłam się zakończeniem, ponieważ wydawał mi się zbyt romantyczny i przesłodzony. Szkoda, ponieważ naprawdę powieść miała wielkie potencjał. Gdyby nie końcówka książki to byłaby idealna.

   Mimo tego mankamentu, polecam ,,Posępną litości" wszystkim fanom fantastyki i ,,Szklanego tronu". Nie powinniście być zawiedzeni.


,,Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć."



Wyzwanie:
Kiedyś przeczytam

niedziela, 10 kwietnia 2016

Żywe wspomnienia



Turniej w Gorlanie -

John Flanagan





Wydawnictwo: Jaguar
tłumaczenie: Zuzanna Byczek
tytuł oryginału :The Tournament at Gorlan
data wydania:listopad 2015 (data przybliżona)
liczba stron:360
moja ocena: 9/10



  Każdy z nas ma historię do której lubi wracać. Dla mnie tą opowieścią są ,,Zwiadowcy”. To właśnie im zawdzięczam początek swojej przygody z fantastyką. A jak przystało na fana serii, nie mogłam przegabić jej prequel'a.

  W Araluen dzieją się podejrzane rzeczy. Król Oswald oddala nagle ze służby wiernych mu zwiadowców i postanawia zamieszkać w twierdzy barona Morgarath'a. Jednak poddani nie wydają się tym faktem zdziwieni.
Inaczej jednak myślą usunięci zwiadowcy. Halt wraz z Crowley'em postanawia przyjrzeć się dokładnie tej sprawie. Na jaw wychodzi antykrólewski spisek, który muszą jak najszybciej zlikwidować.


  ,,-Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś: nie wierz    niczemu, co słyszysz, póki nie zobaczysz tego na własne oczy. 
Crowley spojrzał na Halta. 
-Kto tak powiedział? Pritchard? [...] 
Halt udawał, że zamyślił się na chwilę, a potem uśmiechnął się i odparł: 
-Nie. Chyba ja sam to powiedziałem. Czasem bywam bardzo mądry." 


  Kiedy usłyszałam, że John Flanagan napisał prequel do ,,Zwiadowców" byłam bardzo szczęśliwa. Jednak przy radości pojawiły się również obawy, czy autor utrzyma poziom serii, tym bardziej, że ostatnie spotkanie ze ,,Zwiadowcami" do najbardziej udanych nie należało. Nie zamierzam trzymać Was w napięciu, dlatego od razu mówię, że  John Flanagan znakomicie poradził sobie z zadaniem.
 Postacie i dialogi były nie tylko naturalne, ale również wprawiały czytelnika w dobry humor.
Ale zacznijmy od początku.

  Każdy kto czytał ,,Zwiadowców" ten wie, co stało się z lordem Morgarath'em oraz do czego doprowadziły jego intrygi. Mogłoby się teraz wydawać, że poznanie tej powieści nic nowego nie wniesie, ale nic bardziej mylnego. John Flanagan nie tylko wspaniale wykreował świat i postacie, ale wprowadził wiele ciekawych wątków, dzięki czemu czytelnik nie mógł się nudzić.


,,-Zapewniam cię- powiedział Crowley- że zrobiłeś na niej wrażenie. W dodatku ją rozbawiłeś. A to zawsze dobrze wróży w przypadku kobiet.
Halt patrzył przed siebie, myśląc gorączkowo.
- Uwierz mi - dodał Crowley, który w całtm swoim dotychczasowym życiu pocałował dwie kobiety, z których jedna była jego matką - że znam się na kobietach."


rangers apprentice:   Bohaterów nie dało się nie polubić, a ich słowne potyczki niejednokrotnie wywoływały salwy śmiechu. Owszem, brakowało mi Willa czy Cassanry, ale wyczyny młodego Halt'a i Crowley'a były wspaniałym pocieszeniem. Oprócz dwójki sławnych zwiadowców pojawiły się nowe , równie ciekawe postacie, ale znalazło się również miejsce dla starych znajomych. 

,,Nagle uderzyła go [Crowleya] pewna myśl. Ściągnął brwi. - Zauważyłeś, że Leander dolewa mleka do kawy?
Halt mruknął.
-To dzikus. "

 Świetne wykreowane postacie to nie wszystko. Fabuła była co prawda prowadzona bez nagłych zwrotów akcji ( nie licząc końcowego), ale to nie wpłynęło znacząco na tempo czytania.  Ja odnalazłam w powieści stary, dobrze znany klimat serii; dużo humoru, bajkowy świat i wspaniałych bohaterów. I ogromny apetyt na kolejne części :) 

 Zwiadowcy - wczesne lata:
1. Turniej w Gorlanie

niedziela, 3 kwietnia 2016

Wyzwanie czas zacząć!

Hej, 
Wraz z nadejściem wiosny, zaczęły się w moim domu porządki. I jak przystało na mola książkowego, najwięcej czasu zajęło mi czyszczenie regałów z książkami. Jak zwykle wyszło na to, że mam ogromne zaległości. A co może być najlepszą motywacją, żeby ogarnąć te wszystkie zaległości? Coroczne wyzwanie ,,Kiedyś przeczytam" prowadzone na blogu ,,Lustra Rzeczywistości"


Lista książek:
1 Gwiazda wschodu
2. Po trzecie dla zasady
3. Posępna litość
4. Królewska krew. Wieża elfów
5. Malowany człowiek: Księga I
6. Wakacje w RPA
7. Dziewczyna z zegarem zamiast serca
8. Czarne jak heban
9. Las zębów i rąk
10. Ogar Boga
11. Niemoralna gra
12. Eon. Powrót Lustrzanego Smoka

Brałam udział w wyzwaniu przez dwa ostatnie lata i choć nigdy nigdy nie udało mi się uporać ze stosikami, to coś czuję, że w tym roku nastąpi przełom :)  



niedziela, 27 marca 2016

Japoński steampunk

Tancerze Burzy - Jay Kristoff




cykl: Wojna Lotosowa (tom 1)
wydawnictwo: Uroboros
tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
tytuł oryginału: Stormdancer
data wydania: 29 maja 2013
liczba stron: 448
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
ocena: -6/10



   Podeszłam do tej książki z dużym entuzjazmem. Okładka, a właściwie słowa umieszczone na niej bardzo mnie zachęciły  - ,,Japoński steampunk. Demony. Miłość. Zdrada. Pojedynki. Spiski. Samurajowie. Buntownicy. Czegoś chcieć więcej." Właśnie. Nie można pragnąć niczego więcej, a jednak ocena książki jest dość niska. Dlaczego?


    ,,Fakt, że stoisz wśród tłumy, nie oznacza, że do niego należysz."

stormdancer | Lotus War 1 : Stormdancer by Miesis:   Szogun, który rządzi twardą ręką wyspami Shima, wysyła Czarnego Lisa by złapał arashitorę - pradawne stworzenie, którego nie widziano od dawna. Wraz z nim na samobójczą misję wybiera się jego córka -  Yukiko, posiadająca niesamowity dar. Jedak nikt nie może się o nim dowiedzieć, bo zostanie uznana za nieczystą.

   Tak, jak napisałam na początku, książka zapowiadała się dla mnie bardzo zachęcająco. Jednak już po kilku stronach drastycznie zmieniłam zdanie. Jay Kristoff ewidentnie chciał przybliżyć czytelnikowi świat, w którym żyją bohaterzy i zamierzał  zrobić to bardzo dobrze. Ale plany nie wypaliły. Dlatego przez pierwsze rozdziały byłam zmuszona czytać kilkustronicowe opisy strojów czy budynków. Dialog między postaciami praktycznie nie istniał, a gdy już się pojawiał był bardzo sztuczny. Jednak, kiedy przemęczyłam pierwsze sto stron, co zajęło mi kilka dni, zaczęło się wreszcie coś dziać. Zrodziła się akcja, konwersacje przestały byś tak puste, a opisy były zdecydowanie krótsze. Im bliżej końca tym było tylko lepiej.

   Bohaterowie to zdecydowanie najmocniejszy atut powieści. Polubiłam główną bohaterkę, jak każdą silną postać. Również Buruu skradł moje serce. Jednak nie będę zdradzała, kto to jest. Nie chcę Wam psuć niespodzianki. A propos. Muszę przyznać, że autor mnie zaskoczył na końcu książki. Nie spodziewałam się takiego przebiegu spraw.

Stormdancer cover Jay Kristoff: ,,Łatwo jest zgubić się w wyobrażeniu jakiejś osoby, nie dostrzegając rzeczywistości. To bardzo proste kochać nieznajomego."

   Również wątek miłosny mi nie przeszkadzał. Był praktycznie niewyczuwalny. Nie jest to opowieść dla fanów romansów.

   Mimo tych wszystkich zalet ,,Tancerzów burzy" wciąż nie mogę przebaczyć autorowi początku książki. Gdyby go skrócił byłaby to jedna z lepszych powieści. Szkoda. Muszę przyznać, że gdybym wcześniej wiedziała, jak będę męczyć tę książkę to nie sięgnęłabym po nią. Jednak jestem trochę ciekawa drugiego tomu. Jednak odrobinę się boję, że znowu początek może mnie zawieść.

   Czy polecam Wam tę książkę? Jeśli jesteście gotowi nudzić się przez sto stron by dojść do świetnej powieść to polecam. Jeśli jednak nie należycie do cierpliwych osób to szybko zapomnijcie o tym tytule. 

,,Pewnego dnia pojmiesz, że czasami wszyscy musimy coś poświęcić w imię czegoś większego."



Cykl:
1. ,,Tancerze burzy"
2. ,,Bratobójca"
3. "Endsinger"


~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałybyśmy Wam złożyć trochę spóźnione, ale szczere życzenia.  Mamy nadzieję, że Święto Wielkiejnocy spędziliście w ukochanym gronie ( i nie mówimy tu o książkach ) A w koszyczku oprócz kolorowych pisanek znaleźliście prezent od zajączka :) Za to jutrzejszy dzień niech będzie obfity w słodkie niespodzianki. 



wtorek, 15 marca 2016

Odliczanie czas zacząć !





Angelfall 

Penryn i kres dni
-Susan Ee

Wydawnictwo: Filia
tłumaczenie:Jacek Konieczny
tytuł oryginału: Angelfall. End of Days
data wydania:2 września 2015
ilość stron: 
moja ocena: 7/10



  Nigdy nie możemy być pewni kierunku w  którym potoczy się los. Kiedy już zakładamy jego drogę, niespodziewanie następuje zwrot akcji, a nasze kalkulacje okazuję się nietrafne. Myślę, że to właśnie w tym tkwi urok życia- w nieprzewidywalności.

 Nadchodzi apokalipsa. Na Ziemi pojawiają się nowe istoty przewidziane przez Biblię. Ludzie nie dość, że są zdziesiątkowani, to odczuwają coraz większe przerażenie. Nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie, kiedy wróg czai się za każdym rogiem. Penryn jako jedyna wie o słabych stronach aniołów, a wyjawiając ich sekrety, podaruje ludziom odrobinę nadziei na przeżycie.

,,Wszyscy rozumieliśmy, na co się piszemy, nawet jeśli nie mieliśmy wielkich szans na przeżycie. Ale spodziewać się śmierci to jedno, a stanąć z nią twarzą w twarz to zupełnie co innego."

ANGELFALL by Susan Ee
  Kiedy przeczytałam drugą część serii Angelfall targały mną przeróżne emocje. Nie mogłam przestać myśleć o losach nastolatki, a wizje różnorakich zakończeń pochłaniały mój wolny czas. Tak więc, byłam ciekawa zakończenia historii, tym bardziej że poprzednie tomy żegnałam z gorzkim posmakiem. Ale gdybym powiedziała, że jestem w pełni zadowolona z finału, skłamałabym. Autorka pomija wiele nurtujących kwestii, a całość wydawała się niekompletna. Czytając ostatnie rozdziały, odczuwałam brak synchronizacji, jakby  Susan Ee pisała pod presją i nie miała wiele czasu na porządne rozplanowanie zakończenia. Jednak przyznaję, że ,, Penryn i kres dni” wciągnęły mnie, a całokształt wcale nie jest aż taki zły.

 Jedną z głównych zalet serii są postacie. Od początku polubiłam zdeterminowaną Penryn i jej siostrę, a czytanie o dziwnych wyczynach ich matki sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Nie wspominając o archaniele, który uplasował się na wysokim miejscu w moim rankingu męskich bohaterów.  Każda z tych osób posiadała twardy charakterek. Jednak w ,, Penryn i kres dni” postacie nie przypominały siebie. Szczególnie Penryn i Raffe jakby się wypalili, przez co nie zachwycałam się nad każdym ich dialogiem czy sarkastycznym docinkiem (choć wiele ich nie było). Nie mogę powiedzieć, że nie wykazali się odwagą czy poświęceniem, ale w ich zachowaniu brakowało mi tego ‘’czegoś”. Ale na pocieszenie dodam, że słynni bliźniacy pozostali tak samo uroczy i pomysłowi :)

,,-Ach, Raffe kontra Godzilla. Na taka walkę przyjęło by się zakłady - rozmarza się Dum
-Chyba zgłupiałeś. Godzilla to stwór nafaszerowany odpadami nuklearnymi. Jakim cudem miałby mu sie przeciwstawić zwykły śmiertelnik?
-Raffe nie jest zwykłym śmiertelnikiem - odpowiada Dum. - Tylko mu się przyjrzyj. Pewnie nosi w kieszeni jakis eliksir dający nadludzką siłę. Wystarczy łyk, a jego mięśnie będa miały swoje własne mięśnie.
-No, gdybyśmy mieli kilku takich w naszej armii, nie potrzebowalibyśmy przerażających dziewczynek - stwierdza Dee.
-Myślisz, że siostra Penryn mogłaby się zmierzyć z Godzillą? - pyta Dum
Dee namyśla się przez chwilę.
-Eee, chyba jednak nie. Ale jej mama... kto wie.''


  Książkę przeczytałam bardzo szybko. Autorka pisze lekkim i plastycznym językiem, a co jakiś czas pojawiają się nowe, ciekawe wątki. Ogólnie to najbardziej żałuję, że Susan Ee skupiła uwagę czytelnika przede wszystkim na relacji głównych bohaterów, a nie na postapokaliptycznym świece. Cóż, może ekranizacja spełni moje oczekiwania :) W każdym razie serię polecam, ale ostrzegam, że z każdą częścią jej poziom będzie odrobinę spadał.




1. Angelfall
2. Angelfall. Penryn i Świat Po
3.Angelfall. Penryn i kres dni

Marcowe mole