.nag

niedziela, 28 września 2014

Kroniki Ellie 3. Przyciągając burzę.




Kroniki Ellie 3.
 Przyciągając burze
-John Marsden



tłumaczenie: Anna Gralak
tytuł oryginału: Circle of flight
wydawnictwo: Znak literanova
data wydania: 26 sierpnia 2013
seria: Kroniki Ellie 3
liczba stron: 344
Ocena: 7/10 


To moje ostatnie spotkanie z bohaterami ,,Jutra" i dalej nie mogę to w uwierzyć. Lekka załamka. No ale cóż, na mojej drodze na pewno pojawią się zachwycające serie. A przynajmniej mam taką nadzieję.

Dom Ellie i Gavina staje się celem wrogich żołnierzy. Zresztą oni również. Od tego czasu muszą zachować wszystkie możliwe środki bezpieczeństwa- codziennie zmieniają trasę do szkoły, wchodzą i wychodzą równymi drzwiami, a nocami ich ogród patrolują przyjaciele i sąsiedzi.
Pewno dnia  po powrocie do domu, Ellie zauważa, że Gavin zniknął. Od razu wie, że jeden z koszmarów się spełnił. Jej podopieczny został porwany i najprawdopodobniej jest przetrzymywany po drugiej stronie granicy. Dziewczyna nie waha się ani chwili i postanawia, że za wszelką cenę odzyska Gavina.

Nie spodziewałam się tego, co spotkało mnie w ostatnim tomie. Myślałam, że autor odpuści już Ellie, ale nic podobnego. Już w pierwszych rozdziałach zaczyna się coś dziać. Tak jak w poprzednich częściach, bohaterowie robią wszytko co w ich mocy, żeby przetrwać. Rzeczy które dokonują, na początku wydawały mi się niemożliwe, ale John Marsden pisał tak realistycznie, że bez problemu mogłam sobie je wyobrazić.
 Przez kilka chwil bałam się, że jednak nie będzie szczęśliwego happy end'u i przez to moje paznokcie trochę ucierpiały.
Niby ostatnia część, a kilka wątków zostało niedokończonych.  Teraz wychodzi na to, że mam po równo i pytań i odpowiedzi. Takich sytuacji bardzo nie lubię i staram się ich unikać. Jak widać, nie zawsze mi się to udaje.
Po przeczytaniu ,,Kronik Ellie. Przyciągając burzę" czułam niedosyt. Nie powiem, przydałby mi się  jeszcze jeden rozdział,który opisuje co stało się z bohaterami drugoplanowymi, ale nie narzekam- wiem przynajmniej, co stało się z Ellie. Z drugiej strony, uważam, że zakończenie było ciut naciągane. Ale może to tylko moje odczucia.:)

W trzeciej części dominują dwie osoby: tytułowa dziewczyna i jej podopieczny. Ellie zawsze była dla mnie wielką bohaterką. Nie raz zastanawiałam się, czy dałabym radę stawić czoła przynajmniej w połowie przypadków. Cóż, mam nadzieję, że nie będę musiała się o tym przekonać.
A co do Gavina- nie mogę uwierzyć, ile ten dzieciak przeżył, zaczynając od trudnych opiekunów, wojnę, a kończąc na porwaniu i przetrzymywaniu. A kiedy pomyślę, że na świecie toczą się wojny i pewnie podobnych dzieci jest bardzo dużo, to przechodzą mi ciarki po plecach.

Cieszę się, że autor napisał kolejne tomy opisujące życie bohaterów po wojnie. Dzięki nim seria jest pełniejsza i zaspokoiła moją ciekawość. Choć nie całą, a przez to jeszcze trudniej się pożegnać. Myślę, że to normalne, bo jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby pożegnania były łatwe. Jestem pewna jednego- przygody Ellie i jej przyjaciół zostaną ze mną przez długi czas.



Wyzwania:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014

czwartek, 25 września 2014

Zaskakująca lektura

Buszujący w zbożu









tłumaczenie: Magdalena Słysz
tytuł oryginału: CATCHER IN THE RYE
wydawnictwo: Albatros
data wydania: 18 października 20
 liczba stron: 304 
ocena:?/10






Chyba każdemu coś świta, kiedy słyszy ten tytuł. Mi coś też to mówiło, kiedy dowiedziałam się, że muszę przeczytam tę książkę na konkurs kuratoryjny z polskiego. Nie powiem, że cieszyłam się z tego. Przypuszczałam już o czym może być ta lektura. "Buszujący w zbożu". Sam tytuł mi się źle kojarzył. Wyobrażałam sobie jakiegoś mieszkańca wsi (nasza nauczycielka od polskiego nie lubi określenia wieśniak), który spędza całe dnie na polu i przynudza przez trzysta stron. Myślałam, że Salinger to drugi Żeromski. Jednak się myliłam. Jak dla mnie ta książka w ogólne się nie nadaję na konkurs przedmiotowy.

Holden Caulfield zostaje kolejny raz wyrzucony ze szkoły. Wie, że jego rodzice tym razem mogą go wysłać do szkoły wojskowej. Ostatnie dni przed wróceniem do rodzinnego domu, postanawia spędzi w Nowym Jorku. Jak wykorzysta wolny czas w Wielkim Jabłku, przekonajcie się sami. Nic więcej nie napiszę, ponieważ to by zepsuło naprawdę dobrą książkę.


Spodziewałam się, że przejdę tortury, czytając tę książki. Na pewno nie spodziewałam się takich rzeczy, jak : przekleństwa, bijatyki, papierosy, samobójstwa, prostytutki, homoseksualiści i wredny, arogancki bohater. Przecież to by było wręcz nieodpowiedzialne kazać dzieciom czytać o takich bluźnierstwach. Na początkowych stronach książki zastanawiałam się, czy na pewno czytam odpowiednią pozycję. Przecież jest za dobra, jak na lekturę. Nie powiem, że była to najlepsza książka, jaką czytałam, ale na pewno najlepsza lektura. W sumie nie jest to duży prestiż. Konkurencji wśród lektur szkolnych ten utwór nie miał żadnej.

,,Nie powinno się być ani trochę tchórzem. Jeżeli sytuacja tak wygląda, że należy komuś dać w szczękę i jeżeli czujesz po temu ochotę - powinieneś, bracie, walić i nie pytać.''

Główny bohater, którego wszyscy wkurzali ( z małymi wyjątkami) zyskał moją przychylność. Zwykle lubię tych ''złych'' bohaterów.
Holden był wredny, arogancki i często się bił, choć przeważnie przegrywał. Jest samotny i uważam większość ludzi za snobów, którzy podlizują się "grubym rybom". Często fantazjował nad tym, co chce robić w życiu. Jednak wiedział, że nie spełnią się jego marzenia.

 Nie powiem, że to była ciekawa książka. Wiele było momentów, które zalatywały nudą, ale autor i tak był zbyt kontrowersyjny, jak na swoje czasy. Podziwiam autora, że miał wystarczająco odwagi, żeby w ogóle opublikować tę książkę.

Jak już pisałam, była to najlepsza lektura, jaką kiedykolwiek czytałam. Jednak nie potrafię ocenić ja w porównaniu do "zwykłych" książek. Dlatego postawiam wielki "?". 
Na pewno warto przeczytać, ponieważ jest to wybitne dzieło, jak na tamte czasy. 



Wyzwania:
Lektury nie gryzą

wtorek, 23 września 2014

Z własnego domu bez walki się nie rezygnuje...




Cienie Ziemi

- Beth Revis


tłumaczenie: Marta Kisiel-Małecka
tytuł oryginału: Shades of Earth
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania: 30 kwietnia 2014
liczba stron: 392
Ocena: 8/10



  Druga część - Milion słońc- bardzo mi się podobała, więc nie mogłam się doczekać, kiedy dorwę w swoje łapki ostatni tom  trylogii. Na szczęście nie musiałam długo czekać.

  Amy i Starszy wylądowali na planecie. Zdziwiłabym się, gdyby wszystko przebiegło zgodnie z planem i nie byłoby żadnych komplikacji podczas lotu, więc kiedy ktoś lub coś mieszkające na Centauri-Ziemi chciało zepchnąć z trasy kapsułę, nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia.
Wszyscy są szczęśliwi i podekscytowani, dopóki mieszkańcy Sol-Ziemi nie zostają rozmrożeni. Między nimi, a ludźmi z Błogosławionego rodzi się bariera. Sytuacja staje się jeszcze bardziej napięta, kiedy istoty zamieszkujące nową ziemie zaczynają atakować.

 Miałam wielki uciesz, ponieważ wydawnictwo postanowiło zastawić okładkę ,,Cieni Ziemi" w spokoju. Jak można wydedukować, jest na niej kilka spoilerów:
a) dotrą na stały ląd
b) znajdą tam jakąś inteligentną formę życia, która zbudowała tą cywilizację albo, że to oni ją zbudują
c) Na okładkach z tej serii Amy i Starszy zawsze są romantycznie ustawieni. Przyszła ostatnia część i co ja tu widzę- nie całują się, ani nie trzymają się za ręce. Przy tym podpunkcie główkowałam dość długo.

  W tej części autorka poświęciła mniej czasu naszym głównym bohaterom, ale za to było więcej postaci drugoplanowych. Mimo, że przez chwilę zaznali smaku wolności, to musieli o nią walczyć. Bardzo ciekawą postacią był ojciec Amy, który przejął dowództwo. Próbował kontrolować córkę, co nie było łatwe. Amy starała się mieć zawsze swoje własne zdanie, ale nie była idealna- miała kilka chwil słabości i zwątpień. Dzięki temu, była mi jeszcze bliższa. Przy Starszym nie było niespodzianek- na pierwszym miejscu stawiał dobro swoich podopiecznych, a nie własne. Autorka przybliżyła nam również postać Chrisa, która od początku wywoływała u mnie sprzeczne uczucia.

Niby przez całą książkę coś się działo, ale mnie wcisnęło w fotel dopiero sto stron przed końcem. Na początku odczuwałam lekkie znużenie. Zaskakujące zaskoczenie to dla książki duży plus. Byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób autorka zamierza zakończyć trylogię, ale tego się nie spodziewałam.
Język, jak w poprzednich częściach jest lekki dzięki czemu, książkę szybko się czyta. Nawet mimo malutkiej czcionki. O wydarzeniach dowiadujemy się z perspektywy Starszego i Amy. Nie zawsze chodzili tymi samymi drogami, więc miło było oderwać się od jednej osoby, aby dotrzeć do drugiej.
Żałowałam, że autorka nie poświęciła więcej czasu na opis planety. Chciałam dowiedzieć się o niej nieco więcej. Przyznaję, była strona poświęcona jej przeszłości, ale dla mnie było to za mało. Dalej nie wiem, czy są na niej koty. No ale każda seria ma jakieś wady. A nawet musi.


 Pewnie dlatego, po przeczytaniu ostatniej części czułam się trochę rozczarowana. Poprzedniczka podobała mi się o wiele bardziej, ale mimo tego uważam, że seria jest warta poświęconego jej czasu. Sam pomysł może oryginalny nie jest, ale wykonanie owszem.

Wyzwania:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014
Kiedyś przeczytam



sobota, 20 września 2014

Przeczytaj książkę, zanim wszyscy zaczną się zachwycać filmem!

Piąta fala -









 
tłumaczenie: Marcin Wróbel
tytuł oryginału: The 5th Wave
wydawnictwo: Otwarte
data wydania: 14 sierpnia 2013
liczba stron: 512
ocena: 10/10

Uważamy się za najmądrzejszych. Jednak właśnie takie myślenie oznacza, że wcale tacy nie jesteśmy. Wystarczyło cztery fale, żeby z siedmiu miliardów zostały tylko niedobitki. 

,,Pierwsza fala. Ciemność.
Druga fala. Powódź.
Trzecia fala. Zraza.
Czwarta fala. Uciszacze."

Chyba każdy z nas oglądał choć jeden film o kosmitach. "Mów mi Dave", czy "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia". Niestety tym razem nie odwiedzili nas mili i przyjaźni mali ludkowie, ani obcy, który chce nas ochronić przez zagładą. Ci Przybysze chcą tylko jednego. Pozbyć się nas z Ziemi. Dzięki inteligenci przekraczającej naszą tysiąckrotnie z łatwością dożął do celu. My samie nie raz im to ułatwiliśmy. 

http://media-cache-cd0.pinimg.com/736x/e7/33/32/e7333273921569efe74916c45ea572c8.jpg
 Sama już nie wiem, kto jest moim wrogiem. Tata mówił, że to ten, który celuję do mnie z broni. Jednak z takim myśleniem sami siebie wyeliminujemy. Nawet nie mamy pojęcia, jak Oni wyglądają. Mogą nawet wyglądać tak, jak my. Nie mam nawet 100% pewności, czy nie zostałam sama na Ziemi. Może jestem ostatnim człowiekiem na Ziemi i tylko w moich rękach spoczywa los Ludzkości. 



Czytałam już nie jedną książkę o kosmitach. Jednak ta jest całkiem inna. Na pewno nie można nazwać w tym przypadku Przybyszy na przyjaznych. Tutaj sytuacja jest całkiem inna niż w "Obsydianie", czy "Jestem numerem cztery". Tutaj obcy nawet nie próbują się z ludźmi skontaktować. Od razy zaczynają wyludniać nasz odwieczny dom - Ziemię. 
Sytuację na Błękitnej planecie poznajemy z trzech punktów widzenia. W tym jednym z tych głównych bohaterów jest Przybysz, co mnie zaskoczyło. Oczywiście pozytywnie. Narracja jest pierwszoosobowa, więc mogłam się bez problemu wczuć się w odczucia postaci, których po prostu pokochałam. Wszystkich trzech. Bez wyjątków, co jest u mnie rzadkie. Oczywiście miałam swojego faworyta, a właściwie faworytkę. Cassie, z którą miałam najwięcej styczności w powieści. Podczas czytanie pierwszy raz spotkałam się z tym, że sama nie wiedziałam, kto jest dobry, a kto zły. Kto jest obcym, a kto człowiekiem. Raz obstawiałam jednych, raz drugich. Na pewno nie można powiedzieć o tej książce, że jest przewidująca. Akcja wciąga od pierwszej strony i nie wypuszcza, aż do końca. Cały czas miała w swojej głowie różne pytania. I kiedy znajdywałam na nie odpowiedzi, pojawiały się coraz to nowsze. Nie dało się przy tej pozycji nudzić. Jak można się było domyślić i końcówka była zaskakująca i pozostawiała czytelnika z pytaniami, na które odpowiedzi musi szukać w drugim tomie, który ukaże się dopiero 16 września, ale w Ameryce. 

Umieszczony na początku powieści cytat idealnie pasował do całej akcji :

  ,,Jeśli kosmici odwiedzą nas kiedykolwiek, myślę, że skutki mogą być podobne, jak w przypadku odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba. Jak wiadomo, wydarzenie to okazało się niezbyt pomyślne dla rdzennych mieszkańców tego kontynentu... " (Stephen Hawking)

 Przyznam, że jeszcze nie czytałam takiej książki. Trochę z "Igrzysk śmierci" i "Gone". Jednak posiadał coś jaszcze, co sprawiło, że pokochałam "Piątą falę". Mianowice jest mroczna. Ta cecha sprawia, że jest idealna dla wszystkich. Nie powiem, że szybko mi się czytało. Jednak to nie miało nic wspólnego z znudzeniem, czy brakiem akcji. Po prostu było dużo opisówki. Takich opisów nie powstydził się nawet sam Sienkiewicz. Jednak ten jeden minus nie sprawił, żebym odjęła chociaż jeden punkt. Po prostu nie mogłam. Kto czytał powinien mi przyznać rację. 

Polecam ją po prostu wszystkim.

 POZNAJ NAJLEPSZĄ POWIEŚĆ FANTASTYCZNĄ 2013 ROKU, ZANIM WSZYSCY ZACZNĄ ZACHWYCAĆ SIĘ FILMEM. 

Ekranizacja już w 2016 roku, więc czytajcie :)

wtorek, 16 września 2014

Wiekowa zagadka, której zakończenie jest wplecione w los wyspy...


Marcowe fiołki
-Sarah Jio


tłumaczenie: Julia Gryszczuk-Wicijowska
tytuł oryginału: The Violets of March
wydawnictwo: Znak
data wydania: 6 marca 2014
liczba stron: 304
Moja ocena: 7/10

Przeczytaj fragment

     W domu to ja jestem odpowiedzialna za wypożyczanie książek. Ciężko wybiera się powieści dla mamy, oj ciężko. Często sugeruję się Waszymi recenzjami. Z ,,Marcowymi fiołkami" właśnie tak było. Moja rodicielka skończyła czytać i książkę chwaliła, więc postanowiłam się przekonać, co ,,Marcowe fiołki" mają do zaoferowania.


  Emily po rozwodzie z mężem wyjeżdża na wyspę, żeby znaleźć spokój i inspiracje do nowej książki. Bainbridge jest jej bardzo dobrze znane, ponieważ jako dziecko spędzała tam niemal każde wakacje.
Zatrzymała się u swojej ciotecznej babci- Bee. W jej domu znajduje stary pamiętnik. Mimo, że nie wie, do kogo należał, zżywa się z bohaterką. Do piero po kilku rozdziałach, Emily zdaje sobie sprawę, że odkryła starą, rodzinną tajemnice...
W tym samym czasie dziewczyna poznaje przystojnego malarza, Jacka. Jednak jej ciotka jest przeciwna temu związkowi i nie darzy chłopaka sympatią. Emily stara się zrozumieć zachowanie Bee, ale nie jest jej łatwo, tym bardziej, że staruszka nie chce jej niczego wytłumaczyć.
                                                       

 Emily po tym, jak mąż zostawił ją dla innej wciąż jest w szoku. Często wspomina wspólnie przeżyte chwile, te smutne i szczęśliwie. I tak,jak pewnie każda kobieta znajdująca się w takiej sytuacji, analizuje zachowania mężczyzny, szuka sygnałów przepowiadających rozpad związku. Przyznam, że ciężko czytało mi się takie rozważania. Jednak, kiedy Emily przyjeżdża na wyspę, nie ma czasu na podobne rozmyślenia, ponieważ cała jej uwaga jest skupiona na pamiętniku.
  Ciotka dziewczyny, Bee była dla mnie zagadką. Nie mogłam zrozumieć jej dziwnego zachowania, ale z czasem wszystko się wyjaśniło. Bee wiele w życiu przeszła i nie wszystkie chwile wspomina miło.

  Bardzo podobał mi się motyw tajemnicy sprzed lat. Trudno odrywało się od fragmentów z pamiętnika. Próbowałam odgadnąć tożsamość bohaterów, ale na początku nie udawało mi się.

 Książka jest wciągająca i szybko wchłania się jej treść, dzięki prostemu, zrozumiałemu językowi i ciekawej fabule. Autorka dopracowała każdy szczegół. Lektura jest idealna na jeden spokojny wieczór.
Jedynym minusem był zbieg okoliczności. I to niestety nie jeden, lecz kilka, ale nawet mimo tego, ,,Marcowe fiołki" były bardzo miłym spotkaniem z twórczością autorki. Na pewno sięgnę po następne książki pani Sarah Jio.

Wyzwania:
Kiedyś przeczytam
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014


niedziela, 14 września 2014

Miłość od pierwszego wejrzenia, wampiry i trójkącik

Winter





tłumaczenie: Kornelia Krzystek
wydawnictwo: Dreams Wydawnictwo
data wydania: 9 maja 2012
liczba stron: 456 
ocena: 5/10




  






Muszę przyznać, że zdecydowałam się, żeby przeczytać tę książkę z dwóch powodów. Pierwszy - jest gruba, a ja potrzebowałam pokaźnego tomiska na wyjazd. Drugi - piękna okładka i chyba nikt nie zaprzeczy. Nawet nie zauważyłam słów na okładce, a gdyby to zrobiła na pewno bym po nią nie sięgnęła:  
 
,,Istnieje świat, w którym miłość może zabić lub uczynić nieśmiertelnym". 
  
Muszę przyznać, że jestem sama sobie winna. Tak to jest, kiedy człowiek się śpieszy. 

O czym jest ta książka? Hmm. Głównie można by to tak skrócić:

 ,,Czy jesteś gotowa zaryzykować wszystko dla miłości, Winter Blackwood Star?"

Oczywiście jest jeszcze wielka tajemnica, którą musi odkryć główna bohaterka. Tylko, że ten sekret był dość przewidujący.  No cóż, wszystko w tej pozycji było przewidujące i typowe. To wszystko już było i ja sama już czytałam tego typu książki chyba milion razy. 

Dobrze. Teraz na poważnie. 

Babcia Winter Starr zapada w śpiączkę. Dziewczyna nie mając innej rodziny, zostaję wysłana do Walii. W porównaniu z jej dotychczasowym miejscem zamieszkania - Londynem, 
Cae Mefus wydaję się dziurą. Nowy dom, obcy ludzie i nowa szkoła, sprawiają, że Winter czuję się całkowicie samotna w najnudniejszym miejscu na Ziemi. Jednak nie wszystko jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaję. Na północy Walii jest więcej tajemnic niż dziewczynie może się wydawać. 

Napisałam na początku, że potrzebowałam obszernej książki na wyjazd. Pojechałam tam razem z przyjaciółką (nie Anką), która wprost ubóstwa tę pozycję i zrobiła naprawdę dobrą reklamę. Nie muszę chyba mówić, że ta koleżanka jest osoba tego typu, która pisze SMS do chłopaka "Tęsknię", choć dopiero widziała go pięć minut temu. Nie raz zrobiło mi się żal tego chłopaka. Biedaczysko. Mogłam się już wtedy zorientować, że skoro jej się podoba to mi nie będzie.
http://i53.tinypic.com/24y4rw2.jpg
Cały czas narzekam na tę książkę, ale są plusy. Rozdziałów w tej książce było aż 101. Z czego wynika, że jeden rozdział ma średnio 4,5 strony. To pomagało w szybszym przebyciu przez to tomisko. Drugą zaletą jest fakt, że narracja nie była pierwszoosobowa. Uwielbiałam, kiedy narrator skupiał się na kimś innym niż Winter lub Rhys. Niestety takich momentów było mało.

Przechodząc do wad. Chyba od razu mi się rzuciło podobieństwa tej książki ze "Zmierzchem". Winter - Bella. Rhys - Edward. Gareth - Jacob. 
Oczywiście Winter w zachowaniu również przypominała Bellę, co nieraz mnie irytowało. 
Oczywiście nie mogło zabraknąć trójkącika, w którym Gareth (Jacob) nie miał najmniejszych szans z  wampirem Edwardem. Przepraszam. Z wampirem Rhysem. 

Teraz sama sobie zadaję pytanie za co aż 5 punktów. Otóż, za treść daję 3, a za okładkę dodatkowy 2 punkty. Marze, żeby kupić sobie podobną sukienkę :)

Na pewno nie polecam osobom, które już znudziły się wampiry i trójkąciki. Myślę natomiast, że dla tych, którzy są fanami "Zmierzchu", książka jest idealna. Jednak mnie samej nie ciągnie do drugiego tomu - "Silver".


czwartek, 11 września 2014

Najgorszym potworem jest człowiek...

To, co zostało

- Jodi Picoult


tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
tytuł oryginału: The Storyteller
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 10 września 2013
liczba stron: 560
Ocena: + 8/10 



Moja babcia przeżyła wojnę, ale nie lubi o niej wspominać. Dzięki tej książce przybliżyłam się do jej przeszłości i mogłam zmierzyć się z tym, czego chociaż częściowo doświadczyła.


  Sage Singer od czasu śmierci matki, chodzi na spotkania grupowe. Poznaje tam starszego, miłego pana, którego wszyscy darzą ogromnym szacunkiem. Po krótkim czasie zaprzyjaźniają się, a wtedy Josef prosi młodą kobietę o niecodzienną przysługę- chce, żeby pomogła mu umrzeć. Dziewczyna nie zgadza się, ale mężczyzna zdradza jej swój sekret. Mówi, że był nazistowskim żołnierzem, a później strażnikiem w Holocaust.
  Ta sprawa jest  bliska Sage, ponieważ jej babcia przeżyła to piekło. Mimo wszystko, nie chce pomóc Josefowi. W odpowiedzi były żołnierz, opowiada jej historię swojego życia z wszystkimi, najokrutniejszymi rzeczami, których się dopuścił w czasie wojny.


  Czytałam opis z tyłu na okładce i zastanawiałam się, dlaczego książka jest tak gruba. Nikt nie wspominał, że będą pojawiać się liczne retrospekcje. I to takie wzruszające i okrutne.

  Książka podzielona jest na trzy części. Pierwsza mówi o codziennym życiu Sage. Po tragicznym wypadku został ślad -dziewczyna ma bliznę na twarzy. Nie do końca to zaakceptowała- kiedy rozmawia z ludźmi, zawsze zasłania ją włosami, unika kontaktu wzrokowego. Prowadzi tryb życia jak sowa- w nocy pracuje, a w dzień śpi. Jest w związku z żonatym i dzietnym facetem. Irytowało mnie jej zachowanie- często się nad sobą użalała, izolowała się od innych. Wiem, że dużo przeszła, ale przesadzała. Na szczęście stopniowo przechodziła przemianę. Poznała Leonarda, który zawodowo śledzi nazistów. Chłopak pokazuje jej, że nie wcale nie jest wytykana palcami przez ludzi i wystarczy jeden uśmiech w stronę innych, a oni odpowiedzą tym samym.

  Druga część była dla mnie najciekawsza. W niej babcia dziewczyny -Minka- opowiadała swoją przeszłość. Jest bardzo silną kobietą, z resztą tego wymagało od niej życie, ponieważ musiała mieszkać w getcie, a później przeżyła Holocaust. Czytając to, przez co przeszła, nie raz płakałam. Podziwiałam jej podstawę-  Nie chciała oceniać negatywnie całego narodu niemieckiego, na podstawie zachowań kilkunastu Niemców, których poznała.
„Wojna". I "nadzieja". O tak "nadzieja".(...) Jeśli tego doświadczyłeś, wiesz, że nie ma słów, którymi można ująć to choć powierzchownie.A jeśli nie doświadczyłeś, nie zrozumiesz nigdy.”
  W trzeciej części znowu przenosimy się do teraźniejszości. Sage musi zmierzyć się z prawdą i własnym sumieniem. Zdecyduje, czy pomoże umrzeć Josefowi, czy też nie będzie chciała go więcej widzieć. 
  Autorka pokazała nam życie mężczyzny- począwszy od szkolnego chłopaka, który stawał się okrutnym żołnierzem, aż do jednego z zarządców w obozie. To co zrobił było niewybaczalne. Przynajmniej nie próbował się usprawiedliwiać.  
„Kiedy po raz pierwszy podejmujesz decyzję, która budzi twój sprzeciw moralny, wtedy jest najtrudniej. Za drugim razem trochę lżej, rozgrzeszasz się w myślach za ten pierwszy raz. I tak dalej. Ale nigdy nie pozbędziesz się zgagi w przełyku na wspomnienie chwili, kiedy mogłaś powiedzieć „nie”.”
  Dodatkowo między rozdziałami przewija się opowieść, którą stworzyła Minka jeszcze jako nastolatka. Jest krótka, ale trzyma w napięciu. Mówi o dziewczynie, Ani, której ojciec został zabity przez potwora. Teraz jest zdana tylko na siebie i próbuje znaleźć bestię.

  Historia jest bardzo realistyczna. Autorka wspomina, że spotykała się z byłymi więźniami i dużo z nimi rozmawiała. Na pewno nie jest to lekka książka, którą można przeczytać w jeden dzień. Nie raz spotykałam słówka, których nie rozumiałam, ale miałam przy sobie słownik wyrazów obcych:) Zresztą, jest przy mnie przez większość czasu- moja pamięć szwankuje. Co do zakończenia- nie spodziewałam się tego. Jestem zadowolona, że poznałam historię , która była warta poświęconego jej czasu. Myślę, że książka spodoba się każdemu.
Jest to moje drugie spotkanie z autorką i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Pani Jodi wybrała sobie trudny temat, ale bardzo dobrze z nim sobie poradziła.


Wyzwania:

Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014
Kiedyś przeczytam

poniedziałek, 8 września 2014

Mój dotyk... zabija

Dotyk







tytuł oryginału: Touch 
wydawnictwo: Dreams
data wydania: 10 stycznia 2013
liczba stron: 344
ocena: 5/10


















https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5ct6ujEfOXYAWVhb2gZ22Fvz97KV-T04k_ed4G3d5pQhJ57-JTZX3ZjIBGqdBiuzZYY0l11uYqVwtGOpDdstTtLdW2dipT1s700JlW3GvU8j-C6dyynuuBWAGstjouVhamIMlX2mN-Yb2/s1600/KALEandDEZ.JPG


piątek, 5 września 2014

Nawet półbogowie wiodą ciężkie życie...


Złodziej Pioruna

-Rick Riordan


tłumaczenie: Agnieszka Fulińska
tytuł oryginału: The Lighting Thief
wydawnictwo: Galeria Książki
data wydania:  6 maja 2009
liczba stron: 360
Seria: Percy Jackson i Bogowie olimpijscy. Tom I. 
Moja ocena: 10/10



  Myślę, że większość z Was czytała, a przynajmniej słyszała o tej książce. ,,Złodziej pioruna" doczekał się ekranizacji i własnej powieści graficznej, a to już duży sukces. Pewnie dlatego, nie byłam za bardzo zdziwiona, kiedy poczułam silną potrzebę zapoznania się z serią.

  Dla Percy'ego Jacksona tegoroczny rok szkolny nie odróżniał się niczym szczególnym od poprzednich. Zbierał słabe oceny, nie mógł się skupić, a dodatkowo, ciągle się kłócił z koleżanką z klasy. Po ostatniej sprzeczce czeka go wydalenie ze szkoły. Dla Percy'ego to żadna nowość, a nawet tego się spodziewał. Do pewnego momentu, kiedy to przez przypadek wyparował nauczycielkę od matematyki. 
Po tym zdarzeniu dowiaduje się, że jest osobą półkrwi. Jego ojciec jest jednym z greckich bogów. Tylko, że nie wiadomo którym. Percy poznaje nowy świat, pełen niebezpieczeństw i tajemnic. Jak na złość Zeus posądza go o kradzież swojego pioruna piorunów. Wraz z dwójką zaufanych przyjaciół- Annabeth i Grover'em- muszą podjąć się niebezpiecznej misji i udowodnić niewinność chłopaka. 

 Po książkę miałam sięgnąć już dawno, lecz nie mogłam się przełamać, co było spowodowane wiekiem bohatera. Nie lubię, kiedy w powieści główny bohater ma mniej lat niż ja. Jednak teraz ogromnie się cieszę, że jednak się przełamałam. Może faktycznie Percy ma ledwie dwanaście lat, ale swoim zachowaniem przebił praktycznie wszystkich moich męskich rówieśników. Podziwiałam go za odwagę i to, że najpierw dba o dobro bliskich, a nie własne. Przy każdym problemie starał się myśleć racjonalnie, ale wiadomo, rozum czasem zawodzi.
Postacie drugoplanowe również były dla mnie miłą niespodzianką. Grover, satyr, miał za zadanie opiekować się naszym herosem.
„- Ekhm - odezwał się Grover - Percy? - Mhm? - Pewnie cię to zainteresuje. - Mhm? - Cerber mówi, że mamy dziesięć sekund na modlitwę do wybranego boga. A potem... no wiesz... on jest głodny.
 Starał się ze wszystkich sił, ale nie zawsze mu się udawało. Annabeth, córka Ateny, jak można się spodziewać, była mądra i sprawiedliwa. Kolejną postacią, którą przy okazji polubiłam najbardziej był Pan D. Bogowie za karę, kazali mu zastać dyrektorem Obozu Herosów, a sam zainteresowany, nie był szczęśliwy z tego faktu. Jest szczery aż do bólu i uwielbia posyłać cięte riposty. 
"Gdyby to ode mnie zależało - kontynuował Dionizos - kazałbym wszystkim twoim komórkom stanąć w ogniu. Następnie zamietlibyśmy popiół i byłoby po problemie. Ale Chejron najwyraźniej uważa, że to się kłóci z moją rolą na tym przeklętym
obozie: mam dbać o to, żeby się wam, bachory, nie stała żadna krzywda."
  Jest to również moja pierwsza przeczytana książka, w której wątek mitologiczny jest bardzo ważny. Autor dopracował każdy szczegół. Przebywając w królestwie Hadesa, nie była obecna Persefona, ponieważ było lato. A jak już jesteśmy przy tym bogu, to muszę przyznać, że mnie rozśmieszył. On i jego podwładny- Charon.
-Charon żąda podwyżki- wymknęło mi się(..)
-Ty mi tu nie wyjeżdżaj z Charonem!- ryknął Hades- Odkąd odkrył włoskie garnitury, stał się nie do zniesienia. 
   Podczas czytania, mocno pragnęłam przenieść się do świata herosów i wraz z nimi przeżywać te wszystkie niebezpieczne przygody. A u mnie, takie zachowanie nie często się zdarza. 
Narratorem jest Percy, który swoim humorem jeszcze bardziej barwi strony powieści. Dodatkowym plusem są nazwy rozdziałów, które są idealnie dopasowane do sytuacji. 

Jak widać książka wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Więc jeśli znajdzie się ktoś, kto jeszcze po książkę nie sięgnął, to mam nadzieję, że jak najszybciej to zmieni! 

Wyzwania:
Czytam fantastykę
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu
52 książki 2014
rekord 2014
Kiedyś przeczytam












wtorek, 2 września 2014

Konkurs :)

Zapraszam wszystkich do udziału w konkursie dla blogerów!

Do wygrania książka "Benedict Cumberbatch. Biografia".

 http://replika.eu/index.php?k=ksi&id=515




Benedict Cumberbatch to marka sama w sobie. Biografia serialowego Sherlocka Holmesa Wydawnictwa Replika na wyciągnięcie ręki!

Zasady są proste, a do wygrania aż 10 egzemplarzy!

Marcowe mole