.nag

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Sztylet, trucizna i kusza...


Posępna litość - Robin LaFevers





cykl: Jego Nadobna Zabójczyni (tom 1)
wydawnictwo: Fabryka Słów
tytuł oryginału: Grave mercy
data wydania: 20 września 2013
liczba stron: 560
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction





,,Po co być owcą, skoro można być wilkiem."

   Uwielbiam, kiedy główną bohaterką książki jest silna kobieta. Szczególnie polubiłam zabójczynie, dlatego ,,Szklany tron" zajął wysokie miejsce na mojej półce. Jednak nie do końca byłam zachwycona tamtym tytułem, ponieważ bohaterka nie okazała się wcale taka bezwzględna na jaką liczyłam. Chciałam zabójczyni, która nie zna litości w wykonywaniu swoich zadań. Czy wreszcie udało mi się ją odnaleźć?

   Jako córka samej śmierci, Ismae miała trudne dzieciństwo. Bita przez ojca i w końcu sprzedana by wyjść za mąż, zostaje uratowana. Jednak nie ma nic za darmo. Teraz zostaje służką samej śmierci. Jako zabójczyni będzie musiała zabijać wszystkich, których oznaczył jej bóg.

  Główna bohaterka ,,Posępnej litości" wiele przeszła. Już przed narodzinami próbowano się jej pozbyć, dlatego na jej ciele znajduje się duża blizna. Później nie miała lepiej. Była bita przez ojca, a w końcu została sprzedana by wyjść za mąż. Te wydarzenia sprawiły, że stała się twardsza i mogła zostać lepszą zabójczynią.

,,Spojrzał w dół, na mój stanik, i natychmiast się rozluźnił. Dureń. Czy mężczyźni naprawdę są takimi idiotami, że nie potrafią się oprzeć dwóm kulom z ciała?"

  Do tej pory czytałam książki, w których poznajemy już wytrenowanych morderców. W tym przypadku jest inaczej. Ismae poznajemy, kiedy zostaje wydana za mąż i dopiero później trenuje w zakonie. To jest zdecydowanie zaletą powieści.

   Nie mogę się powstrzymać od porównywania ,,Posępnej litości" i ,,Szklanego tronu". Podobieństwa są mocno zauważalne. Chociaż w tej książce nie pojawił się trójkącik miłosny, co jest zaletą. Jednak zawiodłam się zakończeniem, ponieważ wydawał mi się zbyt romantyczny i przesłodzony. Szkoda, ponieważ naprawdę powieść miała wielkie potencjał. Gdyby nie końcówka książki to byłaby idealna.

   Mimo tego mankamentu, polecam ,,Posępną litości" wszystkim fanom fantastyki i ,,Szklanego tronu". Nie powinniście być zawiedzeni.


,,Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć."



Wyzwanie:
Kiedyś przeczytam

niedziela, 10 kwietnia 2016

Żywe wspomnienia



Turniej w Gorlanie -

John Flanagan





Wydawnictwo: Jaguar
tłumaczenie: Zuzanna Byczek
tytuł oryginału :The Tournament at Gorlan
data wydania:listopad 2015 (data przybliżona)
liczba stron:360
moja ocena: 9/10



  Każdy z nas ma historię do której lubi wracać. Dla mnie tą opowieścią są ,,Zwiadowcy”. To właśnie im zawdzięczam początek swojej przygody z fantastyką. A jak przystało na fana serii, nie mogłam przegabić jej prequel'a.

  W Araluen dzieją się podejrzane rzeczy. Król Oswald oddala nagle ze służby wiernych mu zwiadowców i postanawia zamieszkać w twierdzy barona Morgarath'a. Jednak poddani nie wydają się tym faktem zdziwieni.
Inaczej jednak myślą usunięci zwiadowcy. Halt wraz z Crowley'em postanawia przyjrzeć się dokładnie tej sprawie. Na jaw wychodzi antykrólewski spisek, który muszą jak najszybciej zlikwidować.


  ,,-Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś: nie wierz    niczemu, co słyszysz, póki nie zobaczysz tego na własne oczy. 
Crowley spojrzał na Halta. 
-Kto tak powiedział? Pritchard? [...] 
Halt udawał, że zamyślił się na chwilę, a potem uśmiechnął się i odparł: 
-Nie. Chyba ja sam to powiedziałem. Czasem bywam bardzo mądry." 


  Kiedy usłyszałam, że John Flanagan napisał prequel do ,,Zwiadowców" byłam bardzo szczęśliwa. Jednak przy radości pojawiły się również obawy, czy autor utrzyma poziom serii, tym bardziej, że ostatnie spotkanie ze ,,Zwiadowcami" do najbardziej udanych nie należało. Nie zamierzam trzymać Was w napięciu, dlatego od razu mówię, że  John Flanagan znakomicie poradził sobie z zadaniem.
 Postacie i dialogi były nie tylko naturalne, ale również wprawiały czytelnika w dobry humor.
Ale zacznijmy od początku.

  Każdy kto czytał ,,Zwiadowców" ten wie, co stało się z lordem Morgarath'em oraz do czego doprowadziły jego intrygi. Mogłoby się teraz wydawać, że poznanie tej powieści nic nowego nie wniesie, ale nic bardziej mylnego. John Flanagan nie tylko wspaniale wykreował świat i postacie, ale wprowadził wiele ciekawych wątków, dzięki czemu czytelnik nie mógł się nudzić.


,,-Zapewniam cię- powiedział Crowley- że zrobiłeś na niej wrażenie. W dodatku ją rozbawiłeś. A to zawsze dobrze wróży w przypadku kobiet.
Halt patrzył przed siebie, myśląc gorączkowo.
- Uwierz mi - dodał Crowley, który w całtm swoim dotychczasowym życiu pocałował dwie kobiety, z których jedna była jego matką - że znam się na kobietach."


rangers apprentice:   Bohaterów nie dało się nie polubić, a ich słowne potyczki niejednokrotnie wywoływały salwy śmiechu. Owszem, brakowało mi Willa czy Cassanry, ale wyczyny młodego Halt'a i Crowley'a były wspaniałym pocieszeniem. Oprócz dwójki sławnych zwiadowców pojawiły się nowe , równie ciekawe postacie, ale znalazło się również miejsce dla starych znajomych. 

,,Nagle uderzyła go [Crowleya] pewna myśl. Ściągnął brwi. - Zauważyłeś, że Leander dolewa mleka do kawy?
Halt mruknął.
-To dzikus. "

 Świetne wykreowane postacie to nie wszystko. Fabuła była co prawda prowadzona bez nagłych zwrotów akcji ( nie licząc końcowego), ale to nie wpłynęło znacząco na tempo czytania.  Ja odnalazłam w powieści stary, dobrze znany klimat serii; dużo humoru, bajkowy świat i wspaniałych bohaterów. I ogromny apetyt na kolejne części :) 

 Zwiadowcy - wczesne lata:
1. Turniej w Gorlanie

niedziela, 3 kwietnia 2016

Wyzwanie czas zacząć!

Hej, 
Wraz z nadejściem wiosny, zaczęły się w moim domu porządki. I jak przystało na mola książkowego, najwięcej czasu zajęło mi czyszczenie regałów z książkami. Jak zwykle wyszło na to, że mam ogromne zaległości. A co może być najlepszą motywacją, żeby ogarnąć te wszystkie zaległości? Coroczne wyzwanie ,,Kiedyś przeczytam" prowadzone na blogu ,,Lustra Rzeczywistości"


Lista książek:
1 Gwiazda wschodu
2. Po trzecie dla zasady
3. Posępna litość
4. Królewska krew. Wieża elfów
5. Malowany człowiek: Księga I
6. Wakacje w RPA
7. Dziewczyna z zegarem zamiast serca
8. Czarne jak heban
9. Las zębów i rąk
10. Ogar Boga
11. Niemoralna gra
12. Eon. Powrót Lustrzanego Smoka

Brałam udział w wyzwaniu przez dwa ostatnie lata i choć nigdy nigdy nie udało mi się uporać ze stosikami, to coś czuję, że w tym roku nastąpi przełom :)  



niedziela, 27 marca 2016

Japoński steampunk

Tancerze Burzy - Jay Kristoff




cykl: Wojna Lotosowa (tom 1)
wydawnictwo: Uroboros
tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
tytuł oryginału: Stormdancer
data wydania: 29 maja 2013
liczba stron: 448
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
ocena: -6/10



   Podeszłam do tej książki z dużym entuzjazmem. Okładka, a właściwie słowa umieszczone na niej bardzo mnie zachęciły  - ,,Japoński steampunk. Demony. Miłość. Zdrada. Pojedynki. Spiski. Samurajowie. Buntownicy. Czegoś chcieć więcej." Właśnie. Nie można pragnąć niczego więcej, a jednak ocena książki jest dość niska. Dlaczego?


    ,,Fakt, że stoisz wśród tłumy, nie oznacza, że do niego należysz."

stormdancer | Lotus War 1 : Stormdancer by Miesis:   Szogun, który rządzi twardą ręką wyspami Shima, wysyła Czarnego Lisa by złapał arashitorę - pradawne stworzenie, którego nie widziano od dawna. Wraz z nim na samobójczą misję wybiera się jego córka -  Yukiko, posiadająca niesamowity dar. Jedak nikt nie może się o nim dowiedzieć, bo zostanie uznana za nieczystą.

   Tak, jak napisałam na początku, książka zapowiadała się dla mnie bardzo zachęcająco. Jednak już po kilku stronach drastycznie zmieniłam zdanie. Jay Kristoff ewidentnie chciał przybliżyć czytelnikowi świat, w którym żyją bohaterzy i zamierzał  zrobić to bardzo dobrze. Ale plany nie wypaliły. Dlatego przez pierwsze rozdziały byłam zmuszona czytać kilkustronicowe opisy strojów czy budynków. Dialog między postaciami praktycznie nie istniał, a gdy już się pojawiał był bardzo sztuczny. Jednak, kiedy przemęczyłam pierwsze sto stron, co zajęło mi kilka dni, zaczęło się wreszcie coś dziać. Zrodziła się akcja, konwersacje przestały byś tak puste, a opisy były zdecydowanie krótsze. Im bliżej końca tym było tylko lepiej.

   Bohaterowie to zdecydowanie najmocniejszy atut powieści. Polubiłam główną bohaterkę, jak każdą silną postać. Również Buruu skradł moje serce. Jednak nie będę zdradzała, kto to jest. Nie chcę Wam psuć niespodzianki. A propos. Muszę przyznać, że autor mnie zaskoczył na końcu książki. Nie spodziewałam się takiego przebiegu spraw.

Stormdancer cover Jay Kristoff: ,,Łatwo jest zgubić się w wyobrażeniu jakiejś osoby, nie dostrzegając rzeczywistości. To bardzo proste kochać nieznajomego."

   Również wątek miłosny mi nie przeszkadzał. Był praktycznie niewyczuwalny. Nie jest to opowieść dla fanów romansów.

   Mimo tych wszystkich zalet ,,Tancerzów burzy" wciąż nie mogę przebaczyć autorowi początku książki. Gdyby go skrócił byłaby to jedna z lepszych powieści. Szkoda. Muszę przyznać, że gdybym wcześniej wiedziała, jak będę męczyć tę książkę to nie sięgnęłabym po nią. Jednak jestem trochę ciekawa drugiego tomu. Jednak odrobinę się boję, że znowu początek może mnie zawieść.

   Czy polecam Wam tę książkę? Jeśli jesteście gotowi nudzić się przez sto stron by dojść do świetnej powieść to polecam. Jeśli jednak nie należycie do cierpliwych osób to szybko zapomnijcie o tym tytule. 

,,Pewnego dnia pojmiesz, że czasami wszyscy musimy coś poświęcić w imię czegoś większego."



Cykl:
1. ,,Tancerze burzy"
2. ,,Bratobójca"
3. "Endsinger"


~~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałybyśmy Wam złożyć trochę spóźnione, ale szczere życzenia.  Mamy nadzieję, że Święto Wielkiejnocy spędziliście w ukochanym gronie ( i nie mówimy tu o książkach ) A w koszyczku oprócz kolorowych pisanek znaleźliście prezent od zajączka :) Za to jutrzejszy dzień niech będzie obfity w słodkie niespodzianki. 



wtorek, 15 marca 2016

Odliczanie czas zacząć !





Angelfall 

Penryn i kres dni
-Susan Ee

Wydawnictwo: Filia
tłumaczenie:Jacek Konieczny
tytuł oryginału: Angelfall. End of Days
data wydania:2 września 2015
ilość stron: 
moja ocena: 7/10



  Nigdy nie możemy być pewni kierunku w  którym potoczy się los. Kiedy już zakładamy jego drogę, niespodziewanie następuje zwrot akcji, a nasze kalkulacje okazuję się nietrafne. Myślę, że to właśnie w tym tkwi urok życia- w nieprzewidywalności.

 Nadchodzi apokalipsa. Na Ziemi pojawiają się nowe istoty przewidziane przez Biblię. Ludzie nie dość, że są zdziesiątkowani, to odczuwają coraz większe przerażenie. Nigdzie nie mogą czuć się bezpiecznie, kiedy wróg czai się za każdym rogiem. Penryn jako jedyna wie o słabych stronach aniołów, a wyjawiając ich sekrety, podaruje ludziom odrobinę nadziei na przeżycie.

,,Wszyscy rozumieliśmy, na co się piszemy, nawet jeśli nie mieliśmy wielkich szans na przeżycie. Ale spodziewać się śmierci to jedno, a stanąć z nią twarzą w twarz to zupełnie co innego."

ANGELFALL by Susan Ee
  Kiedy przeczytałam drugą część serii Angelfall targały mną przeróżne emocje. Nie mogłam przestać myśleć o losach nastolatki, a wizje różnorakich zakończeń pochłaniały mój wolny czas. Tak więc, byłam ciekawa zakończenia historii, tym bardziej że poprzednie tomy żegnałam z gorzkim posmakiem. Ale gdybym powiedziała, że jestem w pełni zadowolona z finału, skłamałabym. Autorka pomija wiele nurtujących kwestii, a całość wydawała się niekompletna. Czytając ostatnie rozdziały, odczuwałam brak synchronizacji, jakby  Susan Ee pisała pod presją i nie miała wiele czasu na porządne rozplanowanie zakończenia. Jednak przyznaję, że ,, Penryn i kres dni” wciągnęły mnie, a całokształt wcale nie jest aż taki zły.

 Jedną z głównych zalet serii są postacie. Od początku polubiłam zdeterminowaną Penryn i jej siostrę, a czytanie o dziwnych wyczynach ich matki sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Nie wspominając o archaniele, który uplasował się na wysokim miejscu w moim rankingu męskich bohaterów.  Każda z tych osób posiadała twardy charakterek. Jednak w ,, Penryn i kres dni” postacie nie przypominały siebie. Szczególnie Penryn i Raffe jakby się wypalili, przez co nie zachwycałam się nad każdym ich dialogiem czy sarkastycznym docinkiem (choć wiele ich nie było). Nie mogę powiedzieć, że nie wykazali się odwagą czy poświęceniem, ale w ich zachowaniu brakowało mi tego ‘’czegoś”. Ale na pocieszenie dodam, że słynni bliźniacy pozostali tak samo uroczy i pomysłowi :)

,,-Ach, Raffe kontra Godzilla. Na taka walkę przyjęło by się zakłady - rozmarza się Dum
-Chyba zgłupiałeś. Godzilla to stwór nafaszerowany odpadami nuklearnymi. Jakim cudem miałby mu sie przeciwstawić zwykły śmiertelnik?
-Raffe nie jest zwykłym śmiertelnikiem - odpowiada Dum. - Tylko mu się przyjrzyj. Pewnie nosi w kieszeni jakis eliksir dający nadludzką siłę. Wystarczy łyk, a jego mięśnie będa miały swoje własne mięśnie.
-No, gdybyśmy mieli kilku takich w naszej armii, nie potrzebowalibyśmy przerażających dziewczynek - stwierdza Dee.
-Myślisz, że siostra Penryn mogłaby się zmierzyć z Godzillą? - pyta Dum
Dee namyśla się przez chwilę.
-Eee, chyba jednak nie. Ale jej mama... kto wie.''


  Książkę przeczytałam bardzo szybko. Autorka pisze lekkim i plastycznym językiem, a co jakiś czas pojawiają się nowe, ciekawe wątki. Ogólnie to najbardziej żałuję, że Susan Ee skupiła uwagę czytelnika przede wszystkim na relacji głównych bohaterów, a nie na postapokaliptycznym świece. Cóż, może ekranizacja spełni moje oczekiwania :) W każdym razie serię polecam, ale ostrzegam, że z każdą częścią jej poziom będzie odrobinę spadał.




1. Angelfall
2. Angelfall. Penryn i Świat Po
3.Angelfall. Penryn i kres dni

czwartek, 3 marca 2016

Co zrobisz dla wolności?


Klejnot - Amy Ewing







cykl: The Lone City (tom 1)
wydawnictwo: Jaguar
tłumaczenie: Iwona Wasilewska
tytuł oryginału The Jewel
data wydania: wrzesień 2015
liczba stron: 380
kategoria: literatura młodzieżowa
ocena: 7/10


,,Wolność ma swoją cenę."


   Jakbyście się czuli, gdybyście byli tylko numerem, a wszystkie Wasze umiejętności i zalety zwiększały tylko wartość, za którą zostaniecie sprzedani? Jakbyście się czuli, gdyby wolność była przywilejem, a obroża na Waszej szyi przypominała o tym, że do kogoś należycie?


  Właśnie w takiej sytuacji znalazła się Violet, a raczej numer 197. Została sprzedana Księżnej Jeziora i od teraz będzie surogatką, której obowiązkiem jest urodzenie dziecka swojej pani. Violet wkracza w świat arystokracji i zaczyna zdawać sobie sprawę, że wcale nie jest taki cudowny, jaki wydaję się z zewnątrz. Powoli zaczyna rozumieć zasady panujące w Klejnocie, ale wciąż ma nadzieję, że odzyska wolność.

,,Nadzieja to cudowna rzecz (...). A jednak nie doceniamy jej, póki nie zniknie."


   Amy Ewing przedstawiła nowy i ciekawy pomysł na książkę, jednak na pierwszy rzut oka może się wydawać, że autorka powielała dobrze znane schematy. Główna bohaterka pochodzi z nizin społecznych i pragnie poprawić byt swojej rodziny. Ląduje w pięknym pałacu i spotyka przystojnego mężczyznę, w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Dopiero później czytelnik dowiaduje się, że szklany świat pęka na miliony kawałków
,,Klejnot" bardzo przypomina mi ,,Rywalki", tylko, że według mnie książka Amy Ewing jest zdecydowanie lepsza. 

  Wątek miłosny najbardziej mnie irytował w powieści. Bohaterowie zdecydowanie za szybko wyznali sobie miłość. Oczywiście mogę próbować usprawiedliwić Violet, bo była naprawdę w trudnej sytuacji, ale nie zmienia to faktu, że było to dość drażniące. 

  Poza tym nie podobały mi się często pojawiające się literówki, które bardzo rzucały się w oczy. Mam nadzieję, że wydawnictwo poprawi się i w drugiej części nie będę mogła się już przyczepić do tego aspektu.

   ,,Klejnot" nie jest najbardziej ambitną książką, jaką było mi dane poznać, ale dzięki temu można przyjemnie spędzić przy niej czas i się zrelaksować. Zakończenie jest dość zaskakujące i zmusza do sięgnięcia po następny tom. Na pewno przeczytam ,,Białą róże", chociaż specjalnie po nią nie pójdę do księgarni.
   
   Uważam, że jest to świetna książka dla nastolateków, ale również fanom ,,Rywalek" powinna przypaść do gustu. 
1. Klejnot
2. Biała róża
3. The Black Key

środa, 24 lutego 2016

Nadzieja jest ryzykiem, które trzeba podjąć*


Kamień i sól - Victoria Scott


cykl: Ogień i Woda (tom 2)
wydawnictwo: Iuvi
tłumaczenie: Małgorzata Dziewońska
tytuł oryginału: Salt & Stone
data wydania: 17 lutego 2016
liczba stron: 365
kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
ocena: 9/10


   Każda książka jest na swój sposób wyjątkowa. Raz mamy do czynienia ze świetnie wykreowanymi postaciami, kiedy indziej z wartką akcją i ciekawą fabułą. A każdy maniak książkowy znajduje się w siódmym niebie, gdy wszystkie te elementy odnajduje w jednej powieści. Ja swój skrawek nieba znalazłam w ,,Kamieniu i soli”.

    Tella jest już w połowie drogi, którą musi pokonać, aby zdobyć lekarstwo dla brata. Przejście przez dżunglę i pustynię sprawiło, że dziewczyna jest teraz zdeterminowana, żeby walczyć do końca i wygrać. Niestety nie będzie to łatwe, ponieważ organizatorzy dołożyli wszelkich starań, żeby wyścig zapadł w pamięci uczestników na długo…

   Główna bohaterka wiele przeszła, dzięki czemu zhardziała i wydoroślała. Nie bała się brać odpowiedzialności za podjęte decyzje, a o swoich spostrzeżeniach mówiła otwarcie.
Tak jak widzicie dawna Tell już nie istnieje i w sumie dużo bardziej wolę jej wojowniczą odsłonę.Jednak w jej zachowaniu pojawiła się jedna rzecz, która mnie bardzo irytowała. Na samym początku obraziła się na Guy’a, właściwie z powodu błahostki. Ale oddajmy jej to, że w wieku siedemnastu lat jeszcze hormony buzują i można od czasu do czasu mieć humorki. Na szczęście szybko jej przeszło, a swoją dalszą postawą udowodniła ile jest warta.

,,Tak oto zginę, z nożem drżącym w niepewnej dłoni, ale może to dobrze. Może to znaczy, że po tym wszystkim, co przeszłam, moja niechęć do uśmiercenia tych, którzy się dla mnie liczą, dowodzi, że wciąż jestem człowiekiem."

  Postacie drugoplanowe również były bardzo dobrze wykreowane. Z większością chciałabym się spotkać w realu, co już samo w sobie jest zaszczytem. Patrzyłam jak wachlarz przeróżnych osobowości sprzymierza się, żeby pomóc sobie nawzajem w osiągnięciu celu. A przynajmniej do pewnego momentu, ponieważ tylko jedna osoba mogła dostać lek.
Nie trzeba wspominać, że z ogromną chęcią zaadoptowałabym Pandorę. Te zwierzątka są naprawdę kochane i nieraz zaskakiwały mnie swoją lojalnością i pomysłowością.

  ,,Tak to już w życiu jest: kiedy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, myślisz sobie: "Przynajmniej nie może już być gorzej". I wtedy życie wali cię prosto w głowę za głupią naiwność."

   W drugiej części walka o zwycięstwo była dużo bardziej niebezpieczna niż w poprzednim tomie. Ekosystemy, które przygotowali organizatorzy zostały stworzone z myślą o eliminacji najsłabszych i skłonnych do pomocy uczestników. Akcja ciągle pędziła, a przeszkody czekały na każdym zakręcie. Nietrudno się domyślić, że nie wszyscy przeżyli podczas pokonywania poszczególnych etapów, a na innych zawodnikach efekty walki o lek odbił się nie tylko w postaci fizycznej, ale również w ich psychice.
Wątek romantyczny jest odrobinę bardziej rozbudowany niż w „Ogniu i wodzie”, ale nie przysłania biegu głównych wydarzeń. Za co chwała pisarce.

,,Nie ma nic złego w przyznaniu się, że zszedłeś z tej wąskiej, mściwej ścieżki, od której zacząłeś.(...) Nie ma nic złego w przyznaniu się, że z niej spadłeś." 

Victoria Scott manipuluje czytelnikiem - kiedy myślimy, że odgadliśmy zakończenie historii, autorka przewraca nasz punkt widzenia do góry nogami. Myślę, że właśnie takie zwroty akcji i ciekawa fabuła czynią z „Kamienia i soli” niezwykłą książkę.
Pisarka równie umiejętnie pokazuje wykreowany przez siebie świat. Nie jest on zbyt opisowy, co zdecydowanie wpływa na wartkość fabuły. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o pięknym wydaniu. Każdy nowy rozdział jest przyciemniony, a tekst nie rozmazuje się.

    Jak widzicie, książka wywarła na mnie duże wrażenie. Co prawda ,,Kamień i sól” zalicza się do gatunku fantastyki, ale wszystko jest tak realne, że mogłoby się spokojnie wydarzyć w naszej rzeczywistości. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejną część i polecać Wam tę serię na każdym kroku.

2. Kamień i sól 


Chciałabym serdecznie podziękować wydawnictwu IUVI, za możliwość poznania dalszych losów Telli i zmobilizowanie mnie do dalszej pracy na blogu ;) 




*Georges Bernanos

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

P.S. Dzięki za entuzjastyczne przywitanie :) Nie miałyśmy pojęcia, jak się za Wami stęskniłyśmy. 


niedziela, 21 lutego 2016

Po długim zimowym śnie...




Witajcie,

Trochę czasu nas nie było, ale powracamy ze świeżym entuzjazmem i ogromnymi chęciami.



Pewnie się zastanawiacie ( lub nie), dlaczego na tyle zniknęłyśmy, więc tak czy siak Wam napiszemy. Zminimalizujemy wypowiedź do jednego słowa: SZKOŁA. 
Do naszego powrotu przyczyniło się szczególnie wydawnictwo, które przysłało nam paczuszkę i kochane Lustereczko :)  

Postaramy się w miarę systematycznie dbać o bloga, a także odwiedzać Wasze strony. Mamy nadzieję, że powitacie nas serdecznie i będziecie nas wspierać !!

Marcowe mole