tłumaczenie: Kornelia Krzystek
wydawnictwo: Dreams Wydawnictwo
data wydania: 9 maja 2012
liczba stron: 456
liczba stron: 456
ocena: 5/10
Muszę przyznać, że zdecydowałam się, żeby przeczytać tę książkę z dwóch powodów. Pierwszy - jest gruba, a ja potrzebowałam pokaźnego tomiska na wyjazd. Drugi - piękna okładka i chyba nikt nie zaprzeczy. Nawet nie zauważyłam słów na okładce, a gdyby to zrobiła na pewno bym po nią nie sięgnęła:
Muszę przyznać, że jestem sama sobie winna. Tak to jest, kiedy człowiek się śpieszy.
O czym jest ta książka? Hmm. Głównie można by to tak skrócić:
,,Czy jesteś gotowa zaryzykować wszystko dla miłości, Winter Blackwood Star?"
Oczywiście jest jeszcze wielka tajemnica, którą musi odkryć główna bohaterka. Tylko, że ten sekret był dość przewidujący. No cóż, wszystko w tej pozycji było przewidujące i typowe. To wszystko już było i ja sama już czytałam tego typu książki chyba milion razy.
Dobrze. Teraz na poważnie.
Babcia Winter Starr zapada w śpiączkę. Dziewczyna nie mając innej rodziny, zostaję wysłana do Walii. W porównaniu z jej dotychczasowym miejscem zamieszkania - Londynem,
Cae Mefus wydaję się dziurą. Nowy dom, obcy ludzie i nowa szkoła, sprawiają, że Winter czuję się całkowicie samotna w najnudniejszym miejscu na Ziemi. Jednak nie wszystko jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaję. Na północy Walii jest więcej tajemnic niż dziewczynie może się wydawać.
Napisałam na początku, że potrzebowałam obszernej książki na wyjazd. Pojechałam tam razem z przyjaciółką (nie Anką), która wprost ubóstwa tę pozycję i zrobiła naprawdę dobrą reklamę. Nie muszę chyba mówić, że ta koleżanka jest osoba tego typu, która pisze SMS do chłopaka "Tęsknię", choć dopiero widziała go pięć minut temu. Nie raz zrobiło mi się żal tego chłopaka. Biedaczysko. Mogłam się już wtedy zorientować, że skoro jej się podoba to mi nie będzie.
Cały czas narzekam na tę książkę, ale są plusy. Rozdziałów w tej książce było aż 101. Z czego wynika, że jeden rozdział ma średnio 4,5 strony. To pomagało w szybszym przebyciu przez to tomisko. Drugą zaletą jest fakt, że narracja nie była pierwszoosobowa. Uwielbiałam, kiedy narrator skupiał się na kimś innym niż Winter lub Rhys. Niestety takich momentów było mało.
Przechodząc do wad. Chyba od razu mi się rzuciło podobieństwa tej książki ze "Zmierzchem". Winter - Bella. Rhys - Edward. Gareth - Jacob.
Oczywiście Winter w zachowaniu również przypominała Bellę, co nieraz mnie irytowało.
Oczywiście nie mogło zabraknąć trójkącika, w którym Gareth (Jacob) nie miał najmniejszych szans z wampirem Edwardem. Przepraszam. Z wampirem Rhysem.
Teraz sama sobie zadaję pytanie za co aż 5 punktów. Otóż, za treść daję 3, a za okładkę dodatkowy 2 punkty. Marze, żeby kupić sobie podobną sukienkę :)
Na pewno nie polecam osobom, które już znudziły się wampiry i trójkąciki. Myślę natomiast, że dla tych, którzy są fanami "Zmierzchu", książka jest idealna. Jednak mnie samej nie ciągnie do drugiego tomu - "Silver".
Dobrze. Teraz na poważnie.
Babcia Winter Starr zapada w śpiączkę. Dziewczyna nie mając innej rodziny, zostaję wysłana do Walii. W porównaniu z jej dotychczasowym miejscem zamieszkania - Londynem,
Cae Mefus wydaję się dziurą. Nowy dom, obcy ludzie i nowa szkoła, sprawiają, że Winter czuję się całkowicie samotna w najnudniejszym miejscu na Ziemi. Jednak nie wszystko jest takie, jakie się na pierwszy rzut oka wydaję. Na północy Walii jest więcej tajemnic niż dziewczynie może się wydawać.
Napisałam na początku, że potrzebowałam obszernej książki na wyjazd. Pojechałam tam razem z przyjaciółką (nie Anką), która wprost ubóstwa tę pozycję i zrobiła naprawdę dobrą reklamę. Nie muszę chyba mówić, że ta koleżanka jest osoba tego typu, która pisze SMS do chłopaka "Tęsknię", choć dopiero widziała go pięć minut temu. Nie raz zrobiło mi się żal tego chłopaka. Biedaczysko. Mogłam się już wtedy zorientować, że skoro jej się podoba to mi nie będzie.
Cały czas narzekam na tę książkę, ale są plusy. Rozdziałów w tej książce było aż 101. Z czego wynika, że jeden rozdział ma średnio 4,5 strony. To pomagało w szybszym przebyciu przez to tomisko. Drugą zaletą jest fakt, że narracja nie była pierwszoosobowa. Uwielbiałam, kiedy narrator skupiał się na kimś innym niż Winter lub Rhys. Niestety takich momentów było mało.
Przechodząc do wad. Chyba od razu mi się rzuciło podobieństwa tej książki ze "Zmierzchem". Winter - Bella. Rhys - Edward. Gareth - Jacob.
Oczywiście Winter w zachowaniu również przypominała Bellę, co nieraz mnie irytowało.
Oczywiście nie mogło zabraknąć trójkącika, w którym Gareth (Jacob) nie miał najmniejszych szans z wampirem Edwardem. Przepraszam. Z wampirem Rhysem.
Teraz sama sobie zadaję pytanie za co aż 5 punktów. Otóż, za treść daję 3, a za okładkę dodatkowy 2 punkty. Marze, żeby kupić sobie podobną sukienkę :)
Na pewno nie polecam osobom, które już znudziły się wampiry i trójkąciki. Myślę natomiast, że dla tych, którzy są fanami "Zmierzchu", książka jest idealna. Jednak mnie samej nie ciągnie do drugiego tomu - "Silver".
Trójkącik... tylko nie to. :P
OdpowiedzUsuńOkładka boska, przyznaję, przykuwa wzrok. ;)
Hahaha, to porównanie do Zmierzchu - genialne. :D
A ja bym przeczytała z samej ciekawości ;) za okładkę więcej niż 1pkt bym nie dała, choć rzeczywiście ładna, ale pachnie mi właśnie czymś takim tanio-młodzieżowym. Szkoda, że taka podobna do Zmierzchu. Bo opis wydawał się dośc oryginalny
OdpowiedzUsuńJa to w sumie lubię takie historie, wiem, że są przewidywalne i czasem kompletnie nic nie wnoszą do naszego życia, ale jakoś tak nie nudzą mnie wampiry, nie mam nic do Belli i Edwarda:) Sukienka to nie mój styl, ale okładka urzekająca:) I też jestem taką osobą, która pisze milion razy dziennie do męża heheheh, że tęskni i kocha przyznaję się;p
OdpowiedzUsuńTo chyba nie dla mnie, chociaż kiedyś chciałam ją przeczytać :) Okładka mi się w miarę podoba :)
OdpowiedzUsuńCóż, wygląda na to, że plusy kończą się na okładce :)
OdpowiedzUsuńNo racja, racja okładka przępiekna tylko co z tego jak książka nie warta nawet najmniejszej uwagi?
OdpowiedzUsuńokładka faktycznie imponująca. :)
OdpowiedzUsuńale ze względu na fabułę raczej po nią nie sięgnę. :)
A już myślałam, że muszę to mieć - lecz najwidoczniej podobna książka nie jest mi potrzebna do życia :)
OdpowiedzUsuńOooo nieeee, tylko nie trójkącik - znowu. A miałam na nią ochotę ze względu na okładkę! Ech ;< Całe szczęście że mi przemówiłaś do rozumu. To zdecydowanie pozycja nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wobec tej i innych negatywnych opinii po "Winter" niemal na pewno nie sięgnę, szczególnie, że ostatnio takie książki mnie rozczarowują. Ale trzeba przyznać, że okładka bardzo ładna ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
A ja znowu pewnie zrobię na odwrót i przeczytam tę książkę ;) Tak to już mam :) Okładka faktycznie jest bajeczna (chociaż druga część nie powala). Jedyne co mnie naprawdę odstrasza to porównanie do "Zmierzchu" :)
OdpowiedzUsuńWidząc okładkę również nie zerknęłabym na napis, no cóż nie dla mnie
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce, ale obawiam się jej treści :) Po Twojej recenzji nie wiem czy w ogóle zacznę ją czytać.
OdpowiedzUsuńJuż tytuł mnie zniechęcił do tej książki :D Ostatnio właśnie czytałam kopię "Zmierzchu" i za kolejną zdecydowanie podziękuję :D
OdpowiedzUsuńJeśli są wampiry, to znaczy, że muszę omijać tę książkę z daleka. :p
OdpowiedzUsuńSłyszałam o "Winter", głównie są to złe rzeczy. :P Jak dla mnie to po prostu zbyt naiwna powieść.
OdpowiedzUsuńOkładka jest fantastyczna! :D Jeśli chodzi natomiast o książkę to myślę, że jednak po nią sięgnę, gdyż jak na razie wampiry mi się jeszcze nie znudziły (chodź nie czytam o nich już tak nałogowo jak kiedyś :D).
OdpowiedzUsuńCzyli zmarnowany potencjał? A okładka rzeczywiście fajna, sukienka jest piękna ;)
OdpowiedzUsuńAle piękna okładka. Ale tematyka niestety nie dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuńJa też chcę taką sukienkę tylko fioletową :) Okładka też by mnie urzekła, więc się nie przejmuj.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy sięgnę po tę książkę bo faktycznie mam przesyt trójkątów, ale wampiry mogą być :P
I ja też tęsknie za mężem po kilku minutach rozłąki :D czy to źle? :P
Nie. To nie jest złe, ale ta dziewczyna cały czas mi mówiła, że za nim tęskni, a to było lekko irytujące. Szczególnie, że wczoraj zerwali, a podobno to była wielka miłość.
Usuń" Zmierzch" lubię, ale czy jego kopia też mi się spodoba ? Przekonam się jeśli przeczytam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, bo okładka jest boska :)
OdpowiedzUsuńChyba raczej nie dla mnie... ale okładka zapiera dech w piersiach. Super. Szkoda, że treść nie wygląda już tak różowo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
I ja zrezygnuję, choć sukienka rzeczywiście jest piękna, księżniczkowa:)) Trochę kiepsko, że wybrałaś sobie tę książkę na wyjazd, bo nie miałaś w zanadrzu niczego lepszego.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że okazała się taka słaba. Co prawda znudziły mnie już wampiry, ale od czasu do czasu lubię jeszcze do nich wrócić, a ta seria ma fantastyczne okładki (też chcę mieć taką sukienkę ;) ). Szkoda tylko, że treść nie jest też taka :/ No cóż, jak zwykle nie można ufać tym nikczemnym okładkom :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Teraz na czytanie o wampirach nie mam chęci choć zdarza się, że oglądam serię "Zmierzch" i nawet ją lubię ;)
OdpowiedzUsuńDlaczego jeszcze nie słyszałam o tej książce? Piękna okładka i opis. Koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńA już miałam sobie zapisać tytuł, a tu taki psikus... po okładce spodziewałabym się czegoś lepszego, ale jak widać, marketing robi swoje ;)
OdpowiedzUsuń