Drużyna Pierścienia - John Ronald Reuel Tolkien
tytuł oryginału: The Lord of the Rings. The Fellowship of Ring
wydawnictwo: Muza
data wydania: 2001
liczba stron: 534
ocena: 5/10
ocena: 5/10
Każdy słyszałam ten tytuł. Większość z Was oglądałam film. Ja również zaliczam się do tego grona. Zachęcona cudowną ekranizacją, postanowiłam przeczytać wersję papierową. Liczyłam, że książka będzie bardziej zbliżona do hitu kinowego.
Frodo po tym, jak Biblo udał się ponownie w świat dowiaduję się z jakim niebezpiecznym darem go zostawił - Pierścieniem, którego szuka Czarny Pan. Teraz musi uciekać wraz z oddanymi przyjaciółmi, żeby nie pozwolić złym mocom zdobyć Pierścienia. Musi uważam, ponieważ Czarni Jeźdźcy ruszają w pościg.
Kiedy przeczytałam przez siebie napisany opis to sama zdziwiłam się, dlaczego nie spodobała mi się powieść Tolkiena. Jednak po chwili przypomniałam sobie. Praktycznie od początku ,,Drużyna pierścienia" dłużyła mi się (czytałam ją ponad trzy tygodnie). Duża liczba opisów zwykle nie przeszkadza mi, jeśli tylko nie są one nudne. Natomiast w tym przypadku autor zatrważającą ilość książki poświęcił na opisywanie odpoczynków podczas ucieczki oraz posiłków. W ogólnie nie czułam pośpiechy, który powinien towarzyszyć bohaterom. Zachowywali się, jakby Czarni Jeźdźcy ich nie gonili. Nie byłam wstanie pojąć jakim cudem ich nie złapali, przecież hobbici szli, a wysłańcy Czarnego Pana mieli szybkie konie. Kilka krotnie mogli zabić Frodo, ale zawsze główny bohater uchodził z życiem. Wydawało mi się to mało realne.
Niestety nie polubiłam bohaterów. Sama nie wiem dlaczego. Może to przez to, że wydawali mi się przesłodzeni. Przypominali mi Szeregowego z Pingwinów z Madagaskaru. Brakowało tylko, żeby zaczęli gadać o jednorożcach.
Kolejnym minusem są piosenki. Ok. Rozumiem, żeby pojawiła się jedna, dwie, czy nawet trzy w całej książce, ale ich było strasznie dużo. Chyba w każdym rozdziale była przynajmniej jedna. Często zajmowały całe strony.
Po mimu tylu wad, podziwiam Tolkiena za wykreowanie takiego świata. Dzięki niemu powstał cudowny film, a jego książka zrobiła nie małe wrażenie kilka dekad temu. Teraz również zyskuję wielu fanów, ale ja niestety się wśród nich nie znajduję. Natomiast zamierzam jeszcze raz obejrzeć ekranizację, ponieważ ją po prostu kocham.
Jeśli już koniecznie chcecie sięgnąć po tę książkę to radzę omijać wydawnictwo Muza. Jak możecie zobaczyć na górze okładka jest fatalna, a czcionka mikroskopijna.
Na początku chciałam dać tej książce ocenę 3/10, ale kiedy emocję opadły i spojrzałam trzeźwo, podniosłam ocenę.
Podsumowując książki nie polecam, ale musicie koniecznie obejrzeć film. Jednak pamiętajcie, że to tylko moje odczucia, a większość czytających poleca ,,Drużynę pierścienia", więc decyzją zależy od Was.
Wyzwania:
Czytam opasłe tomiska
Czytam fantastykę III
Szkoda. Książka miałam w planach :(
OdpowiedzUsuńaddictedtobooks.blog.pl
Ja akurat czytałam w tym samym wydaniu, i nie powiem żeby była to przygoda lekka i przyjemna - męczyłam się z miesiąc, ale słyszałam, że tłumaczenie Skibniewskiej jest najlepsze, więc wolałam nie narzekać.
OdpowiedzUsuńDla mnie "Władca Pierścieni" to klasyka, do której nie umywa się większość współczesnych książek. Czytałam całą trylogię dwa lub nawet trzy razy i jestem pewna, że wrócę do niej jeszcze nie raz. Jeśli chodzi o filmy, to są bardzo dobre, ale ja i tak bardziej podziwiam książkę. Tolkien stworzył coś niesamowitego i uwielbiam powracać do jego świata ;)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńEkranizacja jest bardzo dobra i często do niej wracam. Książki nie czytałam i raczej nie planuję tego zrobić ze względu na to, że mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńKilkakrotnie zabierałam się do Tolkiena i nic z tego nie wyszło :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką tej trylogii
OdpowiedzUsuńJuż zabierałam się za Tolkiena i nie wyszło. Jakoś nie mam ochoty, wydaje mi się, że jego dzieła są takie.. ciężkie. Jednak dalej będzie zachęcać siebie do niego, ponieważ może kiedyś mi się uda :)
OdpowiedzUsuńEkranizację oglądałam i to kilka razy. Książki nie przeczytam - wystarczy mi, że męczyłam Hobbita :(
OdpowiedzUsuńA ja zupełnie nie lubię tego typu książek i nawet się za nią nie zabierałam :]
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką Tolkiena, więc i tak nie skusiłabym się na tę książkę.
OdpowiedzUsuńWszystkie ekranizacje uwielbiam, ale na książki jakoś nie mam ochoty ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale nie przemawiają do książki Tolkiena. Przeczytałam tylko Hobbita i muszę przyznać, że tak średnio mi się podobała.
OdpowiedzUsuńKiedyś na pewno przeczytam Władcę Pierścieni, bo to klasyk. :)
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFakt, tolkienowska trylogia do mega przyjemnych nie należy. Pierwsza część też mi się niemiłosiernie dłużyła, ale że były to moje początki z fantasy, to mam do Władcy Pierścieni niemały sentyment. Druga i trzecia wydają się jednak o wiele ciekawsze. Zaczynają się bitwy, potem pojawia się Mordor... Poza tym, uwielbiam klimat Śródziemia - czysta magia. :) Ekranizację również strasznie lubię, kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńCzytałam cała trylogię i dla mnie jest zdecydowanie lepsza niż film - na ekranizacji tak się nudziłam, że nawet nie przełamałam się, by obejrzeć trzecią część (chociaż książki też się dłużyły).
OdpowiedzUsuńI proszę, popraw literówki w recenzji ;_;
Tolkien jest jednym z autorów, do którego twórczości się nigdy nie przekonam niestety :)
OdpowiedzUsuńpo książkę raczej nie sięgnę, aczkolwiek film oglądałam chyba z 5 razy i nadal jestem nim zachwycona. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam własnie to wydanie i było ciężko - ze względu na czcionkę, ale też z tego powodu, że to chyba najsłabszy tom - idą, idą, idą, idą, 500 stron dalej nadal idą...:))
OdpowiedzUsuńKocham Tolkiena, więc wybaczam :P
Czytałam i bardziej chyba podobał mi się ,,Hobbit". Chociaż też bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko film i obawiam się, że jak film mi się podobał, to książki bym nie przebrnęła jednak...
OdpowiedzUsuńTolkien jest autorem dla wybrańców, nie każdego urzeknie, co jest zrozumiałe. Na pocieszenie powiem Ci, że ja po kilku próbach czytania po prostu się poddałam, choć uważam że autor był swego rodzaju geniuszem, wizjonerem i twórcą niezwykle uzdolnionym.
OdpowiedzUsuńPS. powinno być "przechadzkę" w tytule posta ;)
A ja mam całą trylogię u siebie i dalej jej nie przeczytałam - jakoś nie ciągnie mnie do gantasy samego w sobie :/
OdpowiedzUsuńJa nie skończyłam tego tomu, jakoś nie mogłam się przekonać, choć tom pierwszy mimo dość długiego okresu, w jakim go czytałam mnie zauroczył. Spróbuję przeczytam ponownie, ale mam nadzieję, że nie wyjdę z tego z takimi wrażeniami jak Ty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mnie to nigdy nie kręciło :D
OdpowiedzUsuńDla mnie jest to klasyka literatury fantasy. Zawsze będę czuć sentyment do tego autora. Sama czytałam "Władcę Pierścieni" wieki temu i niewiele pamiętam z trylogii, ale jak dla mnie ocena 5/10 jest bardzo niska ;)
OdpowiedzUsuń