Taniec ze smokami, część 2 - George R.R. Martin
tytuł oryginału: A dance with dragons
wydawnictwo: Zysk i S-ka
data wydania: 21 lutego 2012
liczba stron: 760
liczba stron: 760
ocena: 10/10
Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? Wydawało mi się, że to nie możliwe. Przecież są to dwa całkiem sprzeczne uczucia i nie można ich jednoczenie czuć do jednej osoby. George R.R. Martin w drugiej części piątego tomu udowodnił mi, że jednak można. Autor zaprosił mnie do tańca ze smokami i teraz długo o nim nie zapomnę.
Nie jestem wstanie napisać opisu bez zdradzania naprawdę ważnych informacji. Od pierwszego części serii wiele się zmieniło. Większość bohaterów albo nie żyję lub są całkiem innymi osobami. Nikogo Martin nie oszczędził, a trzeba przyznać, że miał całe grono bohaterów, nad którymi mógł się znęcać.
Pisarz skupił się głównie na wydarzeniach mających miejsce na Murze i w Zatoce Niewolniczej, czyli mieliśmy dużo rozdziałów dotyczących Jona Snowa i Daenerys Targaryen. Tym razem dowiadujemy się trochę mniej o Królewskiej Przystani, Cersei i jej bracie bliźniaku - Jaime.
Przyznam, że trochę się bałam tego, że dużo zapomniałam, bo trochę czasu mięło od przeczytania pierwszej części ,,Tańca ze smokami". Jednak wystarczyło kilka stron i wszystko wróciło, znów wciągnął mnie wir serii ,,Pieśni lodu i ognia". Wszystkie wspomnienia odżyły i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo tęskniłam za bohaterami.
Tak, jak w każdej części, tak i w tej zginęli ważni bohaterowi. Jeden, którego bardzo lubiłam i jego śmierć byłam dla mnie szokiem.
Bałam się, że po świetnej ,,Nawałnicy mieczy" nie może być nic lepszego, ale w ,,Tańcu ze smokami" autor udowodnił, że potrafi utrzymać wysoki poziom przez tyle części. Wydaję mi się, że właśnie przez George Martina mam wygórowane oczekiwania do książek.
Teraz wyjaśnię, dlaczego napisałam, że kocham i nienawidzę tego autora. Uwielbiam Martina za to, że potrafi stworzyć takie arcydzieło, tak piękny i jednocześnie brutalny świat dopracowany do ostatniej kropki. Wielbię go za nieprzewidywalność i za odwagę, bo przecież pisarz kocha często swoich bohaterów, jak własne dzieci, więc trzeba się wykazać dużym heroizmem, żeby ich zabić.
Natomiast nienawidzę George R.R. Martina za problemy z zasypianiem i brak skupienia na lekcjach, bo zastanawiam się nad losem bohaterów. I przede wszystkim jestem wściekłam na autora, bo zabił kolejną postać, którą bardzo lubiłam i myślałam, że będzie żyła do końca serii, ale kolejny raz mnie zaskoczył.
Szukałam, kiedy pojawi się ,,The winds of winter" i okazuję, że autor planuję skończyć w 2015 roku, więc jeszcze sobie trochę poczekam. Mam nadzieję, że tłumacz da z siebie wszystko i na polską primerę nie będzie trzeba długo czekać.
Przez zakończenie piątego tomu boję się, że jednak nie wytrzymam. Dużo rzeczy jest niedopowiedziane, zagadkowe, więc będę miała się nad czym zastanawiać.
Zdecydowanie obowiązkowa książka dla tych, którzy zaczęli serię, chociaż może lepiej poczekajcie, aż będzie blisko premiery szóstego tomu. Ci, którzy jeszcze nie przeczytali ,,Gry o tron" koniecznie muszę to zmienić, bo warto. Myślę, że każdy będzie zachwycony, nawet przeciwnik fantastyki.
Wyzwania:
Czytam opasłe tomiska
Czytam fantastykę
Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? Wydawało mi się, że to nie możliwe. Przecież są to dwa całkiem sprzeczne uczucia i nie można ich jednoczenie czuć do jednej osoby. George R.R. Martin w drugiej części piątego tomu udowodnił mi, że jednak można. Autor zaprosił mnie do tańca ze smokami i teraz długo o nim nie zapomnę.
Nie jestem wstanie napisać opisu bez zdradzania naprawdę ważnych informacji. Od pierwszego części serii wiele się zmieniło. Większość bohaterów albo nie żyję lub są całkiem innymi osobami. Nikogo Martin nie oszczędził, a trzeba przyznać, że miał całe grono bohaterów, nad którymi mógł się znęcać.
Pisarz skupił się głównie na wydarzeniach mających miejsce na Murze i w Zatoce Niewolniczej, czyli mieliśmy dużo rozdziałów dotyczących Jona Snowa i Daenerys Targaryen. Tym razem dowiadujemy się trochę mniej o Królewskiej Przystani, Cersei i jej bracie bliźniaku - Jaime.
Przyznam, że trochę się bałam tego, że dużo zapomniałam, bo trochę czasu mięło od przeczytania pierwszej części ,,Tańca ze smokami". Jednak wystarczyło kilka stron i wszystko wróciło, znów wciągnął mnie wir serii ,,Pieśni lodu i ognia". Wszystkie wspomnienia odżyły i nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo tęskniłam za bohaterami.
Tak, jak w każdej części, tak i w tej zginęli ważni bohaterowi. Jeden, którego bardzo lubiłam i jego śmierć byłam dla mnie szokiem.
Teraz wyjaśnię, dlaczego napisałam, że kocham i nienawidzę tego autora. Uwielbiam Martina za to, że potrafi stworzyć takie arcydzieło, tak piękny i jednocześnie brutalny świat dopracowany do ostatniej kropki. Wielbię go za nieprzewidywalność i za odwagę, bo przecież pisarz kocha często swoich bohaterów, jak własne dzieci, więc trzeba się wykazać dużym heroizmem, żeby ich zabić.
Natomiast nienawidzę George R.R. Martina za problemy z zasypianiem i brak skupienia na lekcjach, bo zastanawiam się nad losem bohaterów. I przede wszystkim jestem wściekłam na autora, bo zabił kolejną postać, którą bardzo lubiłam i myślałam, że będzie żyła do końca serii, ale kolejny raz mnie zaskoczył.
Szukałam, kiedy pojawi się ,,The winds of winter" i okazuję, że autor planuję skończyć w 2015 roku, więc jeszcze sobie trochę poczekam. Mam nadzieję, że tłumacz da z siebie wszystko i na polską primerę nie będzie trzeba długo czekać.
Przez zakończenie piątego tomu boję się, że jednak nie wytrzymam. Dużo rzeczy jest niedopowiedziane, zagadkowe, więc będę miała się nad czym zastanawiać.
Zdecydowanie obowiązkowa książka dla tych, którzy zaczęli serię, chociaż może lepiej poczekajcie, aż będzie blisko premiery szóstego tomu. Ci, którzy jeszcze nie przeczytali ,,Gry o tron" koniecznie muszę to zmienić, bo warto. Myślę, że każdy będzie zachwycony, nawet przeciwnik fantastyki.
Czytam opasłe tomiska
Czytam fantastykę
Chcę, chce, chcę! :D
OdpowiedzUsuńOd jutra biorę się od początku - najpierw "Gra o Tron" :D
Cieszę się :-)
UsuńMnie od "Gry od tron" odepchnął serial, który powstał na podtawie tych książek. Sama nie wiem czemu, nie obejrzałam ani jednego odcinka, ale z urywków wywnioskowałam, że jest on sztucznie zrobiony i naciągany. Być może źle tak o nim pisze, ale takie są moje pierwsze wrażenia. Chciałabym zmierzyć się z ta pozycją, ponieważ tak czy owak, bardoz mnie ciekawi, a serial? Sama nie wiem..
OdpowiedzUsuńSerial wcale nie jestem taki zły, chociaż gorszy od ksiazki.
UsuńMusisz dać szansę tej serii.
Czytałam dwa pierwsze tomy i również miałam obawy czy będę wszystko pamiętać po długiej przerwie, ale było dobrze :)
OdpowiedzUsuńwow, jaka wysoka ocena, jednak Martin nie jest autorem, którego lubię czytać :)
OdpowiedzUsuńSzkoda.
UsuńJestem właśnie w Uczcie dla Wron i powoli nadrabiam papierową część. Za Taniec sięgam już niedługo :)
OdpowiedzUsuńhttp://mianigralibro.blogspot.com/
Nie znam książek autora, a czasami lubię sięgnąć po coś z fantastyki. Może skuszę się na "Grę o tron" :)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka zaczytuje się w tych książkach,więc i ja muszę ją poznać :)
OdpowiedzUsuńPrzede mną dopiero "Uczta dla wron", ale tak mnie wciągnęła ta seria, że niedługo również potańczę ze smokami :)
OdpowiedzUsuńWidzę zmiany w nagłówku - podoba mi się bardzo!
OdpowiedzUsuńCo do książki, nie mam teraz ochoty na fantastykę, więc spasuje. Ale kto wie, może kiedyś?
Cieszę się, że Ci się podoba.
UsuńMam nadzieję, że w końcu się przekonasz do tej książki
Musze w końcu zabrać się za tę serię...
OdpowiedzUsuńKiedy ja się za to zabiorę i zatańczę? :)))))))))
OdpowiedzUsuńOby szybo Ci się udało :)
UsuńJa na razie przeczytałam tylko pierwszy tom. Cała seria jeszcze przede mną :))
OdpowiedzUsuńAle już nie mogę się doczekać, kiedy pojawią się smoki :D
oo smoki hmm potańczyłabym z nimi
OdpowiedzUsuńJejku, jejku, jejku, zazdroszczę, że masz za sobą! :) I nie dziwię się kompletnie temu, że masz dwojakie uczucia co do autora - mam tak samo! Nie da się go kochać lub nienawidzić, te obie emocje idą razem w parze. Ja nie mogę dorwać drugiej części Uczty dla wron i teraz sobie czekam i czekam, aż łaskawie do mnie przyfrunie. :D
OdpowiedzUsuńMmmm...ja również jestem jedną z wielu fanek tej serii i pisarza. I nie wściekam się na niego za zabijanie postaci. Dzięki temu go doceniam, bo jest maksymalnie nieprzewidywalny :-)
OdpowiedzUsuńAhhh. Niedługo dzień dziecka a ja dostanę 6 części Gry o tron w okładkach filmowych *.* Nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Niedawno skończyłam czytać Nawałnicę Mieczy, więc na tę chwilę jestem dokładnie w połowie serii (licząc książkami). Uwielbiam świat wykreowany przez Martina i na pewno wrócę niedługo do niego. Cieszę się, że Jon przeżyje przynajmniej do tej części, bo uwielbaim go. Mam nadzieję, że to nie o nim mówiłaś ;)
OdpowiedzUsuńMam ją w planach.
OdpowiedzUsuńnie czytałam nic Martina i raczej po niego nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńnie moje klimaty :)
Piękny nagłówek!
OdpowiedzUsuńOch, nie mogę się jej doczekać, ale przede mną jeszcze trochę części :)
Trzeba przyznać, że Martin ma przeogromny talent ;) i tak, też go równocześnie kocham i nienawidzę :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny tekst. Ja zakupiłam niedawno pierwsze tom i z chęcią wybiorę się na przygodę z tym panem!
OdpowiedzUsuń